"Dojrzałeś, Boski Śpiewaku, cierpienie rodu ludzkiego,
Spragnionego dźwięku Twej harfy i wdzięcznego głosu.
W swej łasce nieogarniętej zstąpiłeś na Ziemię spierzchłą,
By znaleźć kobietę brzemienną.
Przeniknąłwszy jej łono, pełen żalu dla istot
Rasy człowieczej, tako postanowiłeś:
Oto i dziecię, które się zjawi, będące synem tejże nędznicy,
Świat ująć raczy w okowy anielskie
Głosu innego, niźli inne głosy,
Śpiewu innego, niźli inne śpiewy.
Stało się więc tak, jak nam oznajmiłeś.
Parę jedynek pomnożyłeś nieco,
Oddzielając dziecko od rodziców kropką,
Tworząc potężne 1.11.
Wziąłeś też liczbę boskich instrumentów,
Którymi władać przyszło, Wielki, Tobie,
A liczba ta to 1962. Tako powstało: 1.11 1962.
A Ty dostrzegłeś w zbiorze cyfr chwilę,
Chwilę odpowiednią na jego nadejście.
Imię: Anthony, a nazwisko: Kiedis.
[...]"
Nieśmiertelności, Tony!
Ja? Ciicho, próbuję nie myśleć!