Poniżej dodaję opowiadanie, które napisałam na konkurs internetowy.
Tematem było opowiadanie w którym pojawia się wątek z wilkołakiem. Miało być do 1500 słów, ja jak zwykle przegięłam, ale tylko odrobinkę.
Niestety punkta mi obcięli, ale był to jedyny jaki straciłam i zajęłam pierwsze miejsce!
Dobra dość chwalenia, bo nie ma czym, nie jestem zbyt usatysfakcjonowana tym opowiadaniem, ale pisałam je bardzo szybko, bo termin odesłania miałam już na następny dzień.
Niestety zniknęły mi na fbl akapity z tekstu.
Tell my why ?! Właśnie jak będzie oceniał to polonista. Trudno. A tytuł opowiadania taki inny. o.
A oto i ono :
I jak tu iść na jakąkolwiek imprezę ?!
Obudziłam się. Tak jak zwykle, pare minut przed moim budzikiem, czasami zastanawiam się jak to się dzieje, ale nigdy nie mogę znaleźć bardziej logicznej odpowiedzi niż to, że po prostu tak mam ustawiony swój biologiczny zegar. Wstałam z łóżka, ubrałam sukienkę, którą mój chłopak najbardziej lubi, jest krwisto czerwona i zwiewna, dość krótka dlatego nie noszę jej często, ale dzisiaj jest specjalna okazja, więc pomyślałam, że zrobie mu taką drobną niespodziankę.
Poznaliśmy się na imprezie z okazji rozpoczęcia wakacji, w trochę dziwnych okolicznościach. Znalazłam się tam tylko dlatego, że moja przyjaciółka Kath zaczęła się spotykać z organizatorem balangi, więc została zaproszona, a ponieważ nie chciała tam iść sama to zgodziłam się wcielić w rolę przyzwoitki. Oczywiście na imprezie pojawiłyśmy się pare godzin później niż powinnyśmy, bo nie mogłam znaleźć żadnej sukienki lub czegokolwiek nadającego się na imprezę, gdyż moją mamę wzięło wtedy na wielkie pranie, więc każda, najmniejsza rzecz w domu którą można by wsadzić do szufladki o nazwie 'odzież' znalazła się w pralce lub też pralni jeżeli miała nie ten odcień koloru co powinna lub jakąś plamę z którą nie umiała sobie poradzić perfekcyjna Izabella, czyli moja kochana mamuśka. Kiedy Kath po mnie podjechała, była jeszcze ponad godzina do rozpoczęcia imprezy, byłam zmuszona wyjść do niej w dresie i zaalarmować ciuchowe 'SOS'. Pojechałyśmy na szybkie zakupy do pobliskiej galerii, gdzie po dwóch godzinach szukania znalazłam idealną sukienkę. Gdy wróciłyśmy, szybko wypadłam z samochodu i poleciałam do łazienki się przebrać i przygotować. Ubrałam sukienkę, wsuwane buty na koturnie, zrobiłam delikaty makijaż wodoodpornym tuszem i błyszczykiem, przeczesałam ciemne loki i gotowa ruszyłam do wyjścia.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce wszyscy zaproszeni już byli obecni, chociaż nie mogę być tego pewna, bo z pewnością było ponad sto osób. W naszą stronę szedł wysoki, dobrze zbudowany chłopak, którym był Max, czyli DZISIEJSZA randka Kathelyn. Miał piwne oczy i kasztanowe włosy ułożone w całkowiym nieładzie. Całkiem przystojny jak na moje oko, a nie byłam co do tego pewna dopóki go nie zobaczyłam, ponieważ moja przyjaciółka ma różne gusta i czasami na prawde zaskakuje mnie swoimi wyborami. Max wyciągnął do mnie rękę i się przedstawił, odpowiedziałam mu tym samym. Nagle bezwiednie obróciłam głowę słysząc znajomy głos po prawej stronie. Był to mój były chłopak, Robert z całą swoją bandą. Znowu na kogoś krzyczał i śmiał się z czegoś lub kogoś do rozpuku, w końcu to do niego podobne, a ja myślałam tylko o tym, byle by jak najszybciej oddalić się od tego miejsca, od niego. Złapałam pytający wzrok Kath więc wskazałam jej oczami obiekt, który wyrwał mnie z miłej rozmowy, dziewczyna widocznie dotarła wzrokiem tam gdzie powinna, bo zobaczyłam zrozumienie w jej oczach.
- I co teraz ?! Czemu nikt mi nie powiedział że ON tu będzie? - wycedziłam przez zęby.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że tu będzie. - odpowiedziała - Max skąd się tu wziął Rob...- niestety nie zdążyła dokończyć zdania, bo jej rozmówca zaczął właśnie machać w stronę obiektu moich obaw i całej jego świty. Wszyscy ruszyli w naszą stronę się przywitać, nie dostrzegając mnie i Kathelyn. W pewnym momencie zobaczyłam, że Robert uśmiecha się, jakby do własnych myśli i zrozumiałam, że wreszcie mnie zauważył i coś się szykuje.
- Siema Max, widze, że przyprowadziłeś nam nocną rozrywkę. - przywitał się Robert kierując pod koniec zdania wzrok na mnie.
- Znacie się ? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Ależ oczywiście, to jest moja dziewczyna. - odparł.
- Chciałbyś zakpiłam - nie jestem i nie będę twoją dziewczyną. Ty jesteś jedną wielką pomyłką i nie mam zamiaru strzępić sobie języka na twój temat, więc pójdę się czegoś napić.- szybko ruszłam w stronę kuchni, chociaż starałam się żeby nie wyglądało to na 'zbyt szybko, na pewno się obawia'.
- Jeszcze sobie porozmawiamy!- odkrzyknął, bo już byłam daleko i nie jestem pewna ale chyba usłyszłam jak dopowiedział 'i nie tylko' co uzyskało poklask jego rozchichotanych dryblasów.
Znalazłam kubek, nalałam sobię wody niegazowanej i z ulgą usiadłam na stołku barowym. Zaczęłam się zastanawiać; po co ja w ogóle jeszcze tutaj jestem? Kathelyn sobie radzi wszystko jest okey, spadam stąd. Musiałam jej o tym powiedziec więc wyszłam na pole i odszukałam przyjaciółkę.
- Wracam do domu, bo źle mi się oddycha tym samym powietrzem, którego do tej czynności używa Robert. Baw się dobrze cmoknęłam ją w policzek i poszłam.
Szłam ulicą, bo żadne auto nie jechało i patrzyłam w niebo. Mimo, że było ciemno i późno, nie bałam się, gwiazdy dodawały mi otuchy. Uwielbiam patrzyć jak na szafirowym niebie migocą niczym brylanty. Dzisiaj akurat księżyc był w pełni, czyli mogę się pożegnać z dobrym snem. Zawsze gdy jest pełnia trudno mi jest zasnąć, często się zastanawiam dlaczego tak jest, ale nie doszłam jeszcze do żadnych sensownych wniosków w tym temacie.
CDN...
z powodu ograniczenia znakowego na photoblogu cd w następnej notce. ;C