CD poniżej:
Tak bardzo skupiłam się na rozmyślaniu i oglądaniu nieba, gwiazd i księżyca, że nie słyszałam kroków.Ktoś za mną szedł, chyba nawet już dłuższą chwilę. I to nie ktoś przypadkowy, lecz Rob ze swoją bandą. Zaczęłam szybko myśleć i szukać w głowie pomysłu na szybką ucieczkę. Jest ich ośmiu ja jestem jedna, ale do końca ulicy zostało mi już tylko trzysta metrów i będę prawie na podjeździe, ale była to ciemna dróżka i oświetlała ją tylko jedna latarnia która znajdowała się pięćdzisiąt metrów ode mnie, z boku rosły jednynie krzaki i drzewa. Przygotowałam się do puszczenia pędem w stronę domu, ale trzech chłopaków już stało na mojej drodze do wybawienia. Od razu zobaczyłam, że są mocno wstawieni i po wyglądzie można było stwierdzić, że wszyscy podobnie jak i Robert są starsi ode mnie około trzy lata.
- Cześć, laluniu- poczułam smród piwa- dlaczego się włóczysz, po ciemnych ulicach w środku nocy i w dodatku samiutka jak palec?
- Nie jestem żadną lalunią - odpowiedziałam opryskliwie. - właśnie wracam do domu, także dobrze się gawędziło, ale spadam.
Chciałam ich ominąć i pobiec przed siebie, ale oczywiście nie pozwolili mi na taki manewr. W tym czasie, reszta bandy zdążyła dołączyć i byłam otoczona przez pijanych chłopaków. Domyśliłam się co teraz może się stać, ale o dziwo się nie bałam, po prostu szukałam jakiegoś wyjścia z tej sytuacji zanim Robert zdąży coś wymyślić i będzie gorzej niż mogę sobie to wyobrazić.
- Ej poczekaj ! Zabawimy się troszkę. - krzyknął Robert zauważając mój ruch i rozpaczliwy wzrok szukający jakiejś luki między murem z ich ciał.
- Chyba nie dorośliście jeszcze do takich zabaw, a zwłaszcza ty. Nie zapomniałeś klocków lego z domu? - wycedziłam. Po prostu nie mogłam się powstrzymać, żeby mu nie odszczeknąć. Stało wokół mnie ośmiu chłopaków myśląc tylko o jednym a ja z nich kpiłam w najlepsze. Kto by pomyślał, że jestem taka odważna, albo raczej taka głupia.
- Widze, że dalej masz cięty języczek a humorek dopisuje. - powiedział Robert ciekaw jestem czy dalej będziesz taka pyskata jak z tobą skończymy.- jego banda słysząc te słowa wybuchnęła śmiechem, a ja chyba wreszcie się obudziłam, bo poczułam strach. Robert zbliżył się do mnie i dostałam mocno w twarz. Zabolało i to bardzo. Ale nie pozastałam mu dłużna, szybko oddałam mu i to takiego liścia, że na pewno zostanie mu ślad, na dłużej niż pare godzin. W duchu byłam z siebie zadowlona ale nie na długo. Stał przez chwilę oszołomiony, więc wykorzystałam okazję i prześlizgnełam się obok niego. Biegłam ile sił w nogach, ale oni mnie już doganiali. Skręciłam w jakieś krzaki i zaczepiłam się o pnącza jeżyn, próbując się wyrwać, tylko pogorszyłam sprawę bo poślizgnęłam się na wilgotnej ziemi i upadłam. Ich głosy były coraz głośniejsze, co znaczyło, że i oni są coraz bliżej. Znaleźli mnie.
- Mam ją! - krzyknął szatyn. - no to się zabawimy. - światło z latarki z telefonu świeciło mi nieznośnie po oczach i przez moment nic nie widziałam. Zaczęły mnie szczypać, więc zasłoniłam twarz ręką i czekałam na to co się stanie. Zbliżali się z szyderczymi uśmiechami na twarzach, nagle ich zachowanie całkowicie się zmieniło, tak samo jak wyraz na twarzy. Stanęli jakby zobaczyli ducha, wszyscy zbledli, a oczy mięli wytrzeszczone i widać w nich było strach. Chłopak trzymający telefon z oślepiającą latarką nawet nie zauważył, że wypadł mu z ręki. Po chwili do moich uszu doszło coś jakby warkot silnika samochodu lub motoru. To niemożliwe, żeby przestraszyli się dźwięku jakiegoś pojazdu. Poza tym, ulica była za nimi, a nie przed. Dźwięk coraz bardziej się nasilał, słyszałam go coraz bliżej swoich pleców. Chłopacy patrzyli to na mnie to za mnie, a ja nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. W końcu usłyszałam, już z całkiem bliska warczenie bardziej podobne do psiego niż huku silnika. Miałam dziwne wrażenie, że ten pies jest zaraz za mną. Teraz dopiero byłam przerażona, kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Cała banda wraz z Robertem zaczęła się wycofywać. Gdy już się cofnęli dwa lub trzy metry, wzięli nogi za pas i uciekali tak jakby ich dinozaur gonił. Poczułam jak coś chucha mi we włosy ciepłym powietrzem. Wzięłam głęboki oddech, podparłam się trochę, żeby być w siedzącej pozycji i powoli obróciłam głowę, bojąc się tego co zobaczę.
Powoli podnosiłam wzrok coraz wyżej. Czarne loki opadające na twarz lekko zasłaniały mi widok więc najpierw zobaczyłam ogromne czarne łapy, uniosłam głowę jeszcze wyżej i wciąż widziałam długie nogi, dopiero po dłuższej chwili zobaczyłam owłosioną klatkę piersiową. To coś, musiało mieć w kłębie przynajmniej półtora metra. Znowu poczułam powiew ciepła, tym razem na policzku. Odwróciłam wzrok w stronę źródła oddechu i zobaczyłam rząd wielkich białych kłów, jeden ząb był przynajmniej pięć razy większy niż u zwykłego psa. Byłam przerażona. Powyżej paszczy błyszczały najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek w życiu widziałam. Były czarne, nie wiem jak długo patrzyłam w te oczy bo z czasem zaczęły się rozjaśniać, najpierw zobaczyłam ciemno zielony przebłysk a później już patrzyły na mnie oczy koloru świeżej, wiosennej trawy. Ale jak one się zmieniły?! Nie wiem. Stwór przeszedł obok mnie i jednym kłapnięciem szczęk uwolnił mnie z okowów pnączy. Nie wiedziałam co mam robić, bałam się tak, jak nigdy dotąd. Teraz swobodnie mogłam się przypatrzyć bestii. Był to jakby ogromny, czarny wilk. Tylko, że nigdy nie słyszłam o tak wielkich osobnikach. Był wielkości dużego konia, ale wyglądem w ogóle go nie przypominał. W tym momencie, chyba wreszcie otrząsnełam się i zaczełam racjonalnie myśleć bo wstałam szybko i zaczełam uciekać. Zdążyłam jedynie zauważyć smutne, zielone oczy patrzące za mną, ale zwierze zostało na miejscu. Zanim otworzyłam drzwi swojego domu usłyszłam wycie i zobaczyłam ciemny cień na wzgórzu, łeb miał skierowany w stronę księżyca. Weszłam do domu, zamknęłam za sobą drzwi, wyszeptałam 'wilkołak' i zemdlałam z nadmiaru wrażeń.
Nie będę opowiadać jak to było dalej, ponieważ powstała by z tego całkiem gruba książka, ale powiem tyle, że tym wilkołakiem jest mój obecny chłopak, a ja właśnie wybieram się na naszą pierwszą rocznicę. Zatrzasnęłam swój pamiętnik i gotowa do wyjścia otworzyłam drzwi wejściowe, zobaczyłam przed sobą chłopaka o czarnych włosach i najpiękniejszych zielonych oczach jakie mogą istnieć. To jest mój przystojniak, Jace a ja mam na imię Aisha i jestem najszęśliwszą dziewczyną wilkołaka na świecie, i z tego co wiem, jedyną.
THE END