A dziś moje oczko hallowenowe:P fot. Przemysław.:) To zdjęcie jest cudowne.. Oddało cały kolor moich oczu i odrobinę ich blasku.. Przypominają mi trochę oczy krokodyla.:P
Ej ludzie! Chciałabym coś wypróbować.. :) Dam tutaj kawałek swojej twórczości i proszę ocencie jak wam się podoba. Możecie to zrobić w komentarzach poniżej albo na moim asku, jeśli ktoś go ma:P
Byłam w lesie i wtedy już po raz drugi zobaczyłam te oczy. Chciałam pójść za nimi, ale zgubiłam je z pola widzenia. Usłyszałam odgłosy walki. Weszłam na jakąś łączkę. Po jednej stronie istoty ubrane na biało, a po drugiej na czarno. Dopiero po chwili zobaczyłam ich skrzydła. Co? Przecież to nie tak miało być. Po chwili znowu je ujrzałam. Nie mogłam się opanować i podążyłam za nimi. Już wiedziałam, że oczy należą do chłopaka, ale dalej nie widziałam jego twarzy, włosów, ciała. O co chodzi? Widziałam jak wszystkie anioły po kolei padają. Stałam jak wryta otoczona trupami bliskich i wrogów. Zaczęłam płakać i krzyczeć. Niczego nie potrafiłam zrozumieć.
- Jeszcze nie pora, aby rozumieć - usłyszałam głos, który bardzo dobrze znałam. Odwróciłam się, ale nigdzie nie zobaczyłam mojego pradziada. Znów spojrzałam w miejsce, gdzie widziałam niebieskoszare tęczówki. Zniknęły.
Obudziłam się gwałtownie. Nade mną stał Peter. Byłam cała zapłakana, rozczochrana i czułam się okropnie. Łzy znowu spłynęły mi po policzkach.
- Cii. Już jest dobrze.- Przytulił mnie i zaczął się kołysać jak dziecko do przodu i do tyłu. Gładził mnie po plecach, a twarz miał w moich włosach. Powtarzał słowa pocieszenia, a ja coraz bardziej się w niego wtulałam. Gdy już się trochę uspokoiłam, chciał wyswobodzić się delikatnie z mojego uścisku. Nie pozwoliłam mu na to.
- Zostań ze mną. Proszę, nie odchodź. - szepnęłam. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie tylko same dresowe spodnie. Przejechałam ręką po jego nagiej piersi. Lekko zadrżał. Tak mocno do niego przylgnęłam, że nie mógł się ruszyć, aby mnie nie dotknąć. Położył sie wygodniej na poduszkach, a ja włożyłam głowę w zagłębienie jego szyi. Bardzo chciałam zasnąć, ale nie potrafiłam.
- Śpisz? - zapytałam po jakimś czasie.
- Wampiry nie potrzebują snu. Nie umiem zasnąć. - Teraz bawił się moimi włosami. Zapadła chwila ciszy, którą przerwałam.
- Miałam zły sen.
- Domyśliłem się - zaśmiał się lekko. Jego klatka piersiowa została wprawiona w ruch, a ja razem z nią.
- Jak to się stało, że tu jesteś?
- Po prostu leżałem w swoim pokoju i wsłuchiwałem się w twój oddech. Potem zaczęłaś krzyczeć jak opętana. Przybiegłem, a ty dalej nie przestawałaś wrzeszczeć i płakać, a dalej już sama wiesz.
- Jak to wsłuchiwałeś się w mój oddech?
- Zawsze tak robię. Najpierw słuchałem, a potem przystosowałem mój do twojego. Powinnaś już teraz spać kotku.
- Do wszystkich dziewczyn tak mówisz? - spytałam, ziewając.
- Mówiłem tak tylko do jednej osoby, a teraz mówię tak też do ciebie. W pewnym sensie mi ją przypominasz.
- To dobrze czy źle? - na to pytanie nie otrzymałam odpowiedzi. Zaczął nucić jakąś smutną piosenkę. Dzięki temu zasnęłam.