Boję się,
boję się tego uczucia, które kiełkuje na dnie mojego serca od kilku lat.
Nad którym nie panuje. Z jednej strony - nie mogę cię kochać. Nie mogę, bo było by to wbrew mnie.
A z drugiej strony, gdy nie ma cię obok czuję wewnątrz tylko pustkę.
I tak długo, dopóki chociaż cię nie dojrzę - nie musisz nawet na mnie spojrzeć - wszystko wydaje mi się szare, smutne i pozbawione sensu.
Nie mogę...
Nie mogę, ponieważ kocham cię zbyt słabo, by znów ci zaufać.
Kocham cię miłością, która jest skazana na upadek, na potępienie, na śmierć. A jednocześnie, kocham cię na tyle mocno, że nie potrafię się zmusić, by o tobie nie myśleć, by nie szukać cię wzrokiem.
Kocham cię moimi marzeniami...
To mnie zabija. Powoli, od środka męczy moje serce.