Usiadła na parapecie, twarz zbliżyła do okna, a jej zaróżowione policzki przywarły do lodowatej szyby. Szkliste oczy wpatrywały się w kamienice, te opuszczone i mieszkalne. Na parterze zobaczyła sklepy, a w nich poubierane świątecznie choinki. Kiedy ktoś, idąc po chodniku, krzyknął 'Ludzie, święta idą !', uśmiechnęła się do siebie. Sama. Wpatrywała się jeszcze chwilę w krajobraz oddzielony przezroczystą szybą, po czym zajrzała w głąb pustego pokoju. Łzy pokryły jej świąteczny uśmiech, a serce, dawniej gorące, pokryło się twardym lodem.