No i nadszedł długo wyczekiwany przez wszystkich dzień... Dzisiaj Wigilia! Jutro 2 dni Świąt, potem Sylwester i Nowy Rok... Coś się kończy ale też zaczyna.
Dzisiaj wstałam z takim dziwnym uczuciem, że Święta to dziwny czas. To moment, w którym na przymus trzeba być miłym, bo przecież tak wypada. Wtedy nawet najgorszy wróg staje się na moment Twoim "przyjacielem", tylko po to, żeby za kolejne dwa dni zdjąć maskę i znowu Cię pomawiać oraz utrudniać życie.
Czy na tym powinny polegać Święta? Ten cudowny okres? Cała magia polega na tym, a żeby w tej miłości wytrwać jak najdłużej a nie tylko na chwile, kiedy wymaga tego sytuacja. :)