No więc, jakby nie patrzeć,
dla niektórych to koniec wakacji.
Jeszcze tego nie odczułam.
Tak samo jak nie mogłam na początku poczuć,
że nadeszły.
Wczorajszy ból sprawił, że noc przespałam bez zakłóceń.
Żadnych nocnych przebudzeń drażniących umysł,
żadnych snów, mniej lub bardziej zaskakujących.
Spokój.
Powoli, tak by później nie zapomnieć, zabieram się
za nastawianie budzika na jutro.
I za spakowanie najistotniejszych rzeczy -
- takich jak biletu miesięcznego (za którym -
- muszę przyznać - strasznie się stęskniłam:p).
I idę zaparzyć sobie miętę.
Tylko obserwowani przez użytkownika final
mogą komentować na tym fotoblogu.