jest 2.24 o godzinie 2 wyszlam z pracy.. nie to ze jestem zmeczona czy padnieta. nie. to ze przez caly czas tam spedzony myslalam o Tobie. przez caly czas ktory ostatnio spedzam znow mysle o Tobie. a wydawalo mi sie ze juz jestem poza tym. ze udalo mi sie zapomniec, przejsc przez to. ze udalo mi sie przerzucic Cie do folderu 'przepiekne jednak tylko wspomnienia'.. a tu dupa. totalna rzeczywistosc. znow wrociles. znow jestes w kazdej minucie i kazdej sekundzie. przesladujesz mnie a ja nie moge a nawet nie chce Cie z mojej glowy wyrzucic. byloby o tyle latwiej. gdybys tak zniknal. ale nie zniknales do tej pory i smiem myslec ze nie zamierzasz zniknac juz w ogole. wstaje rano i mysle o Tobie, ide do lazienki i mysle o Tobie, odbywam rytual zycia codziennego i mysle o Tobie.. caly moj czas poza czynnosciami ktore wykonuje ala automatycznie po prostu mysle o Tobie. tysiace chwil temu i tysiace kilometrow stad. jednak jestes dalej tu i teraz. i z cala moja zmiennoscia i niestaloscia. z wszelkimi szalenstwami na jakie mnie stac TY i tylko TY jestes niezmienny. byles jakby zawsze i w moim sercu i umysle pozostaniesz juz chyba za zawsze. Pierwsza Milosc. banal. jedynie powinien przywolywac usmiech na twarzy i przyslowiowa sentymentalna lze na policzku... podczas gdy Ty przywolujesz tysiac mysli niby niewiele wspomien ale ile milosci... milion tysiecy lez i jeszcze wiecej tesknoty za Toba... jakby ktos odcial nagle doplyw tlenu... bo jestes moim tlenem... bo jestes Tym ktory zawsze przywraca mi usmiech.. bo to Ty jestes Tym na ktorego widok caly swiat przestaje istniec. bo to Ty jestes Tym ktorego moje serce kocha.. czy tego chcesz czy nie.