Nie ma chyba w Pluslidze większego pechowca niż Metodi... Co z tego, że cały poprzedni sezon leczył kontuzję, jeśli dzisiaj, mimo że rozgrywki jeszcze nie wystartowały, zerwał achillesa i prawdopodobnie nie uda mu się wrócić do samego końca... Ciesz tu się człowieku, że ktoś wraca do zdrowia i grania, a później patrz jak prawie z niczego upada na parkiet i opuszcza halę na noszach. A mówią, że sport to zdrowie.
A przede mną ostatni (niestety) dzień Memoriału Zdzisława Ambroziaka.
zdjęcie: Metodi Ananiev, 22.09.2012r., Warszawa