chcialabym, zeby ktos wzial mnie na dlugi spacer
pachnacy wiatrem i obietnicami
zeby wytlumaczyl mi kilka spraw tak, zeby kazde zdanie bylo soczyste i smakowite
spijac slowa z ust
chcialabym znowu cieszyc sie kazda pojedyncza chwila, bo kiedys umialam to doskonale.
chcialabym wytrzymac ta probe, ktora czeka mnie teraz
chociaz z momentem jej podjecia czuje, ze sam cel staje sie coraz mniej wazny.
zawsze tak jest?
chcialabym nigdy wiecej nie wpuszczac do swojego zycia ludzi, ktorych nie kocham.
chcialabym wierzyc, ze uczucia, jakiekolwiek by nie byly
mocne, slabe, przyjacielskie, milosne, gorace, ozieble
kiedykolwiek wygasaja i odchodza.
sama w sobie jestem troche swiatynia pamieci
nie, nie swiatynia
papierowym pudelkiem pelnym zdjec
listow, w ktorych slowa dawno stracily znaczenie.