Dziś mi bałkańsko. Czy Bośniacko.
Czy coś.
Wzięłam klej firmy "Na złamne życie" i zabrałam się za układanie, tego nieszczęsnego szklanego bohomazu jakim jest duchowa egzystencja. Na razie zrobiłam tylko większy bałagan. Lata zaniedbań.
Wiem, gadam jak ten grafoman Coehlo, nieszczęsny.
Ale. De gustibus non est disputandum.
To dobra zasada.
Truman Capote, to jednak klasa.
Chylę czoła i tak dalej.
Jutro jeszcze będę, pojutrze też, ale za jakiś czas nigdzieniebędę.
- Wszystko zaczyna się od drzwi.
-Drzwi?
Przytaknęła. Deszcz padał coraz mocniej.
Naciskam klamkę.