Ojej, jak mnie tu dawno nie było. Zwyczajnie nie mam czasu -.-

Moja wspaniała Ko Lanta. Chciałabym wrócić.

"The impossible" cz.7

Takie czerwone, jakby przepełnione miłością. Moje przemyślenia przerwał Joe ;
-Daj mi swoją rękę- posłusznie mu podałam - Kładę Ci tu garść grosików, musisz stanąć tyłem do słońca, pomyśleć życzenie i rzucić jak najdalej..
-Okej - zgodziłam się. Zamknęłam oczy , wzięłam głęboki wdech i rzuciłam za siebie z całych sił .
-Brawo- zbliżył się do mnie
-A ty? - zapytałam niepewnie
-Ja tu dzisiaj jestem od spełniania marzeń.. -powiedział po czym jedną rękę położył na mojej talii delikatnie przyciągając mnie do siebie, nasze usta złączyły się czuły pocałunek, drugą natomiast wplutł w moje włosy. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Pochłonięci coraz to bardziej namiętnymi pocałunkami błądziliśmy dłońmi po naszych ciałach. Wszystko co dobre , szybko się kończy - oddalił się lekko :
- I jak, chociaż trochę spełniłem marzenie ? - zapytał podnosząc brew i uśmiechając się zalotnie
- nooo, może trochę- rzuciłam w grymasie, starając się zachować pozory niezadowolonej. Na moje nieszczęście po drugiej stronie jest plaża. Spojrzał w tamtą stronę, potem na mnie i od razu wiedziałam , że to był mój błąd.
Wziął mnie na ręce, zaczął biec w tamtym kierunku i śmiał się :
- Oj kochanie, zobaczymy czy dalej będziesz taka cwana
Próbowałam się bronić, krzyczeć, miotać się - na marne. Znalazłam się w wodzie. Powygłupialiśmy się trochę i tak zleciał nam cudowny dzień. Zaczęło się ściemniać i udaliśmy się w kierunku mieszkania. Tym razem idąc już za rękę. Nagle złapał nas wiosenny ciepły deszcz.
-Joe, proszę pośpieszmy się - błagałam wręcz, a on bezlitośnie mnie zatrzymywał.. W końcu zatrzymaliśmy się na środku ulicy..
-Ali, misiu, chcesz być ze mną ?

Chupm.