tak się czuję, na chwilę obecną.
Zaczynam od nowa po raz kolejny.
Mam marzenia i za wszelką cenę je spełnię.
Mogę mieć wymówkę, że święta i tak dalej, ale siedzi mi to w głowie. Takie obrzydzenie do własnego ciała. Pragnę w końcu zaakceptować siebie, swoje ciało. Jedzenie zapewnia nam chwilę radości, dosłownie chwilę, gdy już przełykamy porcję danego dania, cała magia pryska a my czujemy wyrzuty sumienia. Więc po co to? Oczywiście nie mówię tu o totalnej głodówce. Postaram się ograniczyć wszystkie śmieci jakie pochłaniałam dotychczas. Dzisiaj daje sobie jeszcze spokój z tym wszystkim, jutro jest nowy dzień.
Dokonam pomiarów i zaczynam moją walkę. Życzcie mi powodzenia.