Ciemna noc, na drodze gwiezdnej biżuterii księżyc
A może to ktoś z góry patrzy na nas z przerębli
Nic nie jest pewne, tym bardziej tutaj wierz mi
Gdzie jest dyrygent tej pieprzonej orkiestry
Mgła już opadła, wszyscy zawiedli
Rozczarowanie to chleb powszedni
Na co dzień w cztery oczy, twarz pokerzysty
Fałszywe mordy, które były ze mną
Dziś ich uprzejmość jest dla mnie obelgą
Kto jest kto, kto szczery, kto hipokryta
Komu każde słowo jak piasek w zębach zgrzyta
Uciekasz, bierzesz rozbieg, skaczesz ze skały
Modlisz się w duchu by anioły Cię złapały
Znów zabijasz swego Boga, kryzys wiary
Są rzeczy nad którymi nie mamy władz