no i zamiast dwóch tygiodni treningu na wytrzymałość, dwa tygodnie restu, czyli zamiast buły jest flak.
cóż, tradycyjnie "od jutra" biore się ostro do pracy, tym razem bez nieprzewidzianych przerw.
w sobotę odwiedziliśmy Beskid Śląski - po raz pierwszy zimą
po części z braku funduszy na tatrzańskie wojaże a po części z tego, że i pod nosem całkiem fajne widoczki mamy;
śniegu kupa, górka przyjemna, schronisko na Stożku bardzo przypadło nam go gustu. Wrażenie zrobiła ilość zieleni na parapetach, która nadaje wnętrzu przytulny klimat, zwłaszcza w połączeniu z bielą za oknem.
oczywiście jak zwykle najbardziej zachwyciły Koleje Śląskie - człowiek nieprzyzwyczajony do takiego luksusu; i ogrzewanie, i sprawnie, szybko, ba, nawet automat z kawą :) porządnie można się wyspać przed i po trasie.
na koniec męczącego dnia oczywiście grzaniec i film z cyklu nadrabianie klasyky filmowej przez Magdę - "Leon zawodowiec".
ostatnimi czasy po mału wszystko się klaruje i oby do przodu szło tak dalej
piosenka z filmu na długi wieczór http://www.youtube.com/watch?v=locIxsfpgp4