Przeglądasz swoją przeszłość.. Nie znajdujesz w niej nic co chciałbyś znaleźć.
Przekręcasz klucz w drzwiach, podchodzisz do kuchenki, tej na której gotujesz samotne obiady.
Odkręcasz kurek.. Drugi.. Trzeci.. Czwarty.. sprawdzasz szczelność swojego mieszkania i kładziesz się do łóżka na którym nikt oprócz Ciebie nie leżał.
Rano znowu wstaniesz, pójdziesz do pracy.. Wracając kilka razy wpadniesz pod koła rozpędzonych maluchów, zderzysz się z dwoma tramwajami i wrócisz do domu aby ponownie umrzeć.. I tak przez jakies siemdziesiąt pięć lat dopóki się nie narodzisz.