photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 STYCZNIA 2013

Wciąż idzie mi fantastycznie. Aż nie poznaję siebie. Co prawda od pierwszego stycznia waga stanęła. Wciąż jest między 60,0 a 60,5, ale jestem cierpliwa i nie załamuję się. Wkrótce spadnie. Naprawdę daję radę. Może idzie aż za dobrze? W ogóle nie kusi mnie napad. Jedyne, na co mam okropną ochotę to jajecznica (no nie wiem dlaczego akurat ona ;o) i może przyserwuję ją sobie rano. 

Moja nowa praca jest FANTASTYCZNA. No nie mogłam sobie lepszej wymarzyć. Po pierwsze - niczego sobie stawka. Po drugie - super godziny pracy od 10-18. po trzecie - jest związana z moim kierunkiem studiów, bo to centrum sztuki i techniki japońskiej. Po czwarte - nieziemska atmosfera. i wreszcie po piąte - nic tam nie muszę robić. serio o.O. płacą mi za to, że siedzę i się uczę. No ja nie wiem, trzeba być dzieckiem szczęścia, żeby trafić do takiego miejsca... 

Moja praca polega na pilnowaniu zwiedzających i zwracaniu im uwagi, gdy np dotykają eksponatów itd. Tylko, że... tam prawie nie ma zwiedzających. Więc po prostu siedzę na ławeczce i się uczę. Od czasu do czasu muszę tylko wstać, gdy ktoś idzie, przejść parę kroków, poczekać aż pójdzie dalej, i znów siadam i się uczę. Czasem spaceruję, żeby rozprostować nogi, no i coś się jednak poruszać. 

 

A jedzenie, no cóż. Jem, to co do tej pory. Regularne pory, mało. Troszkę mnie to przytłaczać zaczyna. Bo cały czas mi zimno i w dodatku od paru dni dzieje się ze mną coś dziwnego. Zatykają mi się uszy, dziwnie mi się oddycha. Nie wiem, co to za ustrojstwo... ;/ 

Jak dojdę do 58kg nieco zwiększę jednak bilans, bo nie dam rady tak długo ciągnąć. Zbyt dużo się uczę, a na to potrzebuję energii. W ten sposób prędzej się wykończę niż schudnę. 

Niedługo wypłata z poprzedniej pracy i kartnet na siłownię ląduje w portfelu ^o^ 

 

bilans:

ś: musli (40g), mleko (135ml) 

o: ciemna, mała bułeczka z ziarnami 

p: kilka łyżek kiszonej kapusty, pomarańcza

k: pomarańcza 

+ herbata z sokiem malinowym. taką kupił mi kolega z którym spotkałam się po pracy, no i nie wypadało nie wypić. 

 

A tak apropo tego kolegi, poszłam z nim potem do marketu i czułam się tam jak buszmen jakiś. Chciałam iść sama, a on się wrył. A ja nienawidzę z nikim robić zakupów. gadaliśmy o jedzeniu, pytał się co lubię, co jem na codzień. Opowiadał, jakie to te bułeczki pizzowe są smaczne, choć wyglądają niepozornie. Jaką czekoladę najbardziej lubię. 

On kupił sobie duży sok marchewkowy (słodzony diabelskim cukrem), 4 białe buły, jabłko. 

A ja warzywka chińskie i butelkę wody. 

Rany, jakie to wszystko dziwne. DZIWNE. DZIWNE. DZIWNE. Bardziej interesowało mnie, co pakował do koszyka, niż jego osoba. To nienormalne. Znów zwracam szczególną uwagę na to, co jedzą inni ludzie. Gdy zobaczę, że jakaś babka wcina drożdżówkę, momentalnie lustruję jej ciało. Gdy jest szczupła, złoszczę się. Gdy jest gruba, czuję chorobliwą satysfakcję. 

Albo dziś rano byłam w mcdonaldzie, by kupić czarną kawę. Była jakaś tam oferta śniadaniowa i zapytano mi, czy chcę dotatkowo w promocyjnej cenie jakąś kanapkę. Czy ja naprawdę wyglądam na osobę, która objada się fastfoodowymi kanapkami zatopionej w morzu tłuszczu? Oczywiście wiem, wiem, to jej praca. No, ale jednak mnie to zdenerwowało. Jak chcę do cholery kawę, to chcę KAWĘ. Czarną. Bez cukru. Gdybym chciała tłustą kanapkę i dotatkowy tłuszczyk na boczkach, to bym ją zamówiła sama. wrrrr. 

 

 

 

Komentarze

pleaseneverforgetme Oj, jednak dorzuć coś do tego bilansu bo za ubogi.
04/01/2013 14:39:13
eyesore0 dzisiaj już dużo lepiej było z bilansem :)
04/01/2013 21:39:25

byebunny zazdroszczę pracy :D no i odchudzanie ryje banie i zwracasz uwagę na takie szczegóły
04/01/2013 14:05:59
slimxxs Mam to samo z jedzeniem innych ;P
04/01/2013 12:45:16