day 22
'i'd always walk home alone... so i became lifeless just like my telephone...'
Dziś nieco lepiej. Troszkę zjadłam na noc, o 22, ale dukanowskie rzeczy. W porównaniu z dwoma ostatnimi dniami jest ok. Jutro, a raczej już dziś, bo jest po północy, będzie jeszcze lepiej, lepiej, lepiej...
nie poddam się. nie tym razem.
Aha - jeszcze coś. nie wierzcie w nic. byłam po zajęciach w Lewiatanie po szynkę cielęcą. Spytałam się czy jest i sprzedawczyni popatrzyła na mnie zdziwiona "ale my nigdy nie mieliśmy szynki cielęcej...". robię wielkie oczy. "ale jak to? przecież kupowałam tu nie raz taką szynkę...". A ona "aaa, nie, nie, to szynka wieprzowa, ale nazywa się cielęca, bo w smaku przypomina cielęcinę". myślałam, że padnę. jak można tak żałośnie kłamać? niech się jeszcze okaże, że szynka z kurczaka też jest tak naprawdę ze świni, chude sery mają taką samą zawartość jak te tłuste, a słodzik ma tyle samo kcal co cukier ;/
bilans:
ś: omleciki z jajka
II ś: 3 x dukanowskie babeczki
o: twaróg z szynką
k: galaretka z herbaty i żelatyny
+ o 22 - kotlety sojowe bez tłuszczu, dwa dietetyczne ciastka (piekłam na jutro T.T), sporo mleka w proszku... ;/