Nie ma człowieka kilka dni i już go nikt nie zna. Magia kurwa. Wybaczcie ale patrząc na ten syf nie umiem nie przeklinać... Po prostu każdego dnia jest zabawniej. Odsuwam się od ludzi z dnia na dzień. Są całkowicie beznadziejni. Czuję się czasem jak w pułapce. Bez wyjścia. Szukam drzwi, ale ich nigdzie nie ma. Nigdzie. Miota się jak oszalała. Wtedy dowiaduje się, że znów trafiłam w tłum przygłupów i idiotów. Łapię oddech i szukam tego cholernego wyjścia na spokojnie. Znajduję. Wychodzę i mam nadzieję, że więcej nie wrócę ale zmuszają mnie. Wracam tam każdego dnia. Muszę wyjść i walczyć o siebie, swoje poglądy. Muszę drzeć mordę gdy trzeba i warczeć na innych. Tak, nie mam przyjaciół. Nie istnieją dla mnie. Nie w tych czasach. Nie na tej planecie. Za dużo tu przeżyłam żeby zaufać. Za dużo przeszłam żeby tu oddychać. Łapię oddech od czasu do czasu. Tylko gdy jestem zmuszona i presja jest silna. Jednak nigdy się jej nie poddałam. O dziwo. Przeżyłam. Staram się. Nie chcę uciekać ale nie mam ochoty patrzeć na ten gówniany syf pod moimi nogami. Zamykam się w czterech ścianach, wychodzę sama na miasto, na spacer, do knajpy, na imprezę, do kina, na zakupy. Nie potrzebuję ludzi. Nauczyłam się żyć z sobą. Mam alergię na ludzi. Rzygam nimi i tym jak bardzo mnie ranili. Rzygam. Teraz jestem kimś innym. Jestem silna. Jestem lepsza. Jestem doskonale niedoskonała. Przewyższyłam ten upadły i gówno warty światek. Żyję kurwa, a Ty nigdy tego nie rozumiesz. Nie umiesz iść sam do kibla, a chcesz mi tłumaczyć co znaczy życie? Daruj sobie skarbie. Wiem doskonale jak smakuje ten syf i wiem jak powinno się żyć aby żyć, a nie tylko istnieć dla życia .
aliis