Leżę obok, czując jedynie Wielki Mur pomiędzy nami. Pustka, której nigdy nie było.
Patrzę na swoje dłonie. Boję się spojrzeć. Wiem co mnie czeka. A jednak...
Wiedziona nadzieją unoszę głowę i patrzę. Milion myśli. Głównie przekonywanie siebie, że ta niechęć wobec mnie jest do przezwyciężenia.
Widzę obrazy.
Noc, w której pierwszy raz leżałeś przy mnie i trzymałeś za rękę. Jedna z piękniejszych chwil. Chyba najbardziej intymna. Emocjonalnie. Na samą myśl mam dreszcze. Tacy szczęśliwi wtedy byliśmy. Tacy spragnieni siebie.
Kosz, dwójka znajomych, kostka. Buziak, którego dałam Ci taka skrępowana. To jak położyłeś głowę na moich udach, a ja mogłam bawić się twoimi włosami. Banał, ale jaki piękny.
"Daj łapkę Kot"
Ta okropna tęsknota. Wychodzę i widzę, jak stoisz przy samochodzie. Letnia noc. To jak mogłam się przytulić i jak płakałam ze szczęścia.
I noce, które następowały poźniej.
Karpacz. Spełnienie moich marzeń.
Chyba zwątpiłam w siebie.
Ciebie.
Uczucia.
Procesy.
Indywidualność.
Prawdę.
Co, jeśli zabiłeś we mnie wszystko, prócz tego co utrzymuje mnie przy życiu?
Nikt nie jest w stanie stworzyć tego co wieczne.
Wieczność to oddanie serca, oddanie duszy, oddanie słów pięknych równie co uczucie.
Chciałabym położyć się, zamknąć oczy, a kiedy się obudzę nie byłoby niczego.
Tego nad czym pracowałam.
Tego, czego mieć nie mogłam.
Wracaj.
Patrzy na Ciebie,a Ty doskonale wiesz, że jesteś najobrzydliwszą rzeczą jaką zna. Nikim. Odejdź. Miej honor. Masz nowe zasady, dlaczego nie stosujesz tej ostatniej? "Nie udowadniaj niczego, nikomu".
Nazywa Cię słabą, mówi, że się tym brzydzi. A czy był silny gdy sam prosił o powrót? Byłam silna przez X miesięcy. Nigdy nikt nie doprowadził mnie do łez. Jestem silna. Jestem. Gdyby nie siła tego uczucia, nie byłoby mnie tutaj. Czy znam kogoś kto przez tyle tygodni znosi takie wyzwiska? To nie banał. To tak cudownie niszczące. Zbyt "delikatne" by zabolało ostatecznie, ale wciąż raniące. Co widzę w jego oczach?
"Zemsta jest słodka. Och, jak marzyłem by być tym, który Cię schwyta...."
Zatracam się w iluzji.
Nie potrafię kochać trochę. Oddałam Mu swoją duszę. Jest jedyną osobą, do której należę. Tak naprawdę. Chciałabym się zakochać na nowo. Pamiętam, że to coś pięknego. Ale nie potrafię oddać siebie w ręce kogoś innego. To byłoby fałszywe. Przecież jestem już "czyjaś". Niezależnie od okoliczności.
Chciałabym zasypiać i budzić się bez strachu o następne tygodnie. Tak jakbym czekała na diagnozę.Boję się. Nie boję się. Chcę tego. Nie chcę tego. Nie zrozumiem siebie dzisiaj. Nie potrafię do siebie dotrzeć. Nie wiem.
Gdzie człowiek, któy kochał mnie pomimo tego, że prosiłam by tego nie robił? Gdzie człowiek, który czuwał by nic mi się nie stało.
Gdzie człowiek, który widział we mnie coś więcej.
Sama zabiłam to, co podtrzymywało mnie przy życiu. Sama uwiłam na siebie bata.
Ile jeszcze takich nocy. Ile jeszcze łez. Ile żalu. Widzę swoje błędy i nie potrafię przyjąć informacji, że to nie wróci.
Nie jesteś kimś więcej, aniżeli naiwną dziewczyną szukającą czułości w miejscach, w których inni się bawią.