Przyjęcie nie było nawet takie złe. W kościele nie mogłam usiedzieć, ale później na sali miła atmosfera, dużo śmiechu i rozmawiania z wujkami o piłce nożnej. Jutro niestety trzeba wrócić do szkoły, będzie ciężko.. Mama mnie zawozi, później po mnie przyjeżdża i lecimy na miasto, do Decathlonu w końcu. Nie mogę się doczekać. Muszę tylko jakoś wytrzymać te 6 lekcji. We wtorek pewnie do stajni, zabrać nauszniki i czaprak.. Nauszniki mama mi przerobi, czarpak zaszyje i będzie w porządku. W środę raczej też stajnia po szkole, w czwartek malujemy chyba mój pokój.. Plany na ten tydzień ambitne. W piątek chyba umawiamy się na piwo z panem Piotrem i kupuję w końcu wytok. W sobotę cały dzień na festynie w Łochowicach z końmi z Patitaja. Zapracuję sobie na jazdę, trzeba korzystać z takich okazji i przy okazji móc coś pomóc i spędzić czas z końmi. Odwiedzić przy tym Malinkę..
Uciekam spać, jutro trzeba wcześnie wstać.
Ave.