My sobie z piesem też rozmawiamy przez Skype'a. Co prawda on dwuwymiarowej współwłaścicielki nie zauważa, ale jak go wołam to nadstawia uszu :>
Dzisiaj zmieniłam kierunek z Economics&Finance na Economics with Spanish. Biegałam od jednego office do drugiego i muszę wam powiedzieć, że wszyscy byli strasznie mili i wydawali się całkowicie przejęci moją sytuacją. Bardzo dziwnie się czułam :P Poza tym już dwóch, a od dzisiaj pewnie i trzech wykładowców pamięta moje imię, co jest w ogóle dla mnie nie do pomyślenia. I mówią mi "Hi Weronika", kiedy mnie mijają. Łał. Czuję się ważna :P
Zmieniono mi też personal tutora z Roya Chandlera, którego nigdy nie widziałam, bo był nieobecny w dniu, kiedy mieliśmy się spotkać. Dostałam doktora Johna Shorey, który jest szefem całego wydziału ekonomii, pamięta moje imię prowadzi Contemporary Economic Issues, jest fajny i podobno jest bardzo dobrym personal tutor. No i dobrze ;)
W ogóle to nie wiem, jak się zwracać do tych wykładowców. Mrs Caroline Joll na przykład na początku tutorialu stwierdziła przedstawiając się: Call me Caroline. To był żart, czy jak? Chyba napiszę do mojego personal tutor, żeby mi to wyjaśnił :P
Prawie codziennie zjadam galaretkę z uniwersyteckiego coffee shopu. Only funciak, co na tutejsze warunki jest ewenementem, a dobra i niskokaloryczna, nie? :PPP
No, galaretka i nieliczne dostępne tu zupy to w ogóle jedyne, co tu jest dobre. Dowód: jeżeli zmuszona tragicznymi okolicznościami jem obiad na stołówce uniwersyteckiej, po głowie krąży mi ciągle jedno stwierdzenie: Kurde, jakie to paskudne. Ech ci Angole, tacy zaradni niby, a ugotować niczego porządnego nie potrafią. Ani upiec chleba.
Lucia, ja zapomniałam o Twoim fotoblogu i od dwóch tygodni czekałam na notkę na l-u-c-i-a.
Ech.
Idę spać.
Juro muszę rozkminić cholernie trudny materiał, potem iść na zakupy z Bereniką, a potem na dinner z ekipą z pre-sessionala.
No i dobrze.