Nie wiem co napisać, od czego zacząć. Wiele sie nie zmienia.
Ważne, że szkoła zaliczona to spokój od poprawiania na najbliższy czas...
Co do reszty to zawsze musi jakoś być.
Fajnie tak udawać, że wszystko ok. Okłamywanie siebie jest całkiem zabawne dopóki wieczorem, małe kropelki nie będą chciały się z nas wydostać.
Dziś niestety wszystko wraca nieco mocniej. Dawno nie miałam takiego wieczoru. Czasem dobrze tak sobie przymulić... Teraz nie czuje nic. Nie mam żadnej szczególnie ważnej rzeczy, żadnej osoby która mogłaby być zawsze, pomóc, miejsca do którego zawsze mogę przyjść. Zawsze wieczorem ogarnia mnie cholerna samotność. Niby to lubie, czasem świadomie sie izoluje, ale przecież każdy potrzebuje kogoś bliższego.
Coraz częściej myślę, że za kilka lat jak tylko opanuję język wyjadę.
Nie wiem gdzie.
Gdziekolwiek.
Fajnie byłoby poznać kogoś o podobnych planach. Właśnie. Poznać kogoś. Co z tego, że tylu ludzi znam, próbuje sie czasem nawet dopasować, a inni i tak ignorują. To zabawne.
Teraz tylko myślę o koncertach. Tylko tam mogę z siebie wszystko wyrzucić. Słowa wychodzą ze mnie wtedy nie ustami, a po prostu całym ciałem. Byle do 14.02...
Czas sie ogarnąć, bo ma tu być weselej. Takie smutne notki raczej działają odwrotnie ;')
https://www.youtube.com/watch?v=TFBg5PLJlxk