Masz raport? Hylen kierował miejską strażą od wielu lat. Nie zwrócił jednak
uwagi na skwaszoną minę podwładnego. Zmarszczył brwi i odsunął papier od oczu
na starość lepiej czytało mu się z coraz większych odległości.
Patrol patrolujący rejon patrolowania okolic Króleskiego parku...
Psiamać zaklął. Królewskiego idioto! W środku jest litera w!
...napotkał sześć trópów należących do obcokrajowców...
Bogowie! Jak się pisze trupów? A poza tym chodzi o trupy obcokrajowców, czy
jedynie trupy, które były własnością obcokrajowców? zmrużył oczy, żeby odczytać
koślawe litery. Potem rajcy mi głowę suszą o te raporty.
Dowódca zmiany stał bez słowa. Wiedział, że dalej będą gorsze rzeczy i to bynajmniej
nie z dziedziny ortografii czy stylistyki.
Wszyscy oni dnia dzisiejszego postanowili targnąć się na żywot własny, co niniejszym
uczynili.
Cooooooo?!!!
Pięciu z nich zastrzeliło się z własnych kusz, w tym trzech za pierwszym razem nie
wycelowało dobrze i musieli ponownie założyć bełty, by nimi się razić. A jeden to strzelił
do siebie aż cztery razy, zanim wycelował dobrze i się ubił...
Hylen przełknął ślinę. Oczy mu wyszły z orbit. Wyciągnął rękę ponad stołem.
Dawaj! warknął.
Dowódca zmiany włożył sakiewkę w nadstawioną dłoń. Hylen potrząsnął głową
i czytał dalej.
Jeden natomiast z obcokrajowców musiał czuć do siebie szczególny żal. Najpierw
raził się z kuszy, chcąc pewnie ugodzić się w samo serce, ale nie wycelował dobrze, raniąc
swą nogę od tyłu w łydkę. Następnie zaczął okładać się kolbą kuszy, a potem zadał
sobie siedemnaście ciosów własnym nożem, godząc w klatkę piersiową, ale głównie,
właściwie, to w plecy...
W plecy, kurwa, się raził?!!! Nożem?!!!
...następnie wyrwał z płotu pozłacaną sztachetę i dalejże się nią okładać okrutnie,
co zeznali jak następuje świadkowie...
Dawaj jęknął Hylen, wyciągając powtórnie dłoń.
...następnie zawzięty okrutnie na swój żywot samobójca wdrapał się na mur okalający
park i skoczył na trawę, oddając ducha...
Bogowie! ryknął Hylen. Przecież ten mur... Tfu!... murek, ma raptem dwa
łokcie wysokości! Jak to się wdrapał i skoczył na... trawę? Nie mogłeś, pacanie, napisać
chociaż, że uderzył głową w jakiś korzeń?
Tam nie ma korzenia.
Hylen po raz trzeci wyciągnął dłoń po sakiewkę. Dopiero potem opatrzył dokument
własnym podpisem, klnąc przy tym i złorzecząc.
Następnym razem, półgłówku, napisz, że korzeń był, ale go zbójcy potem ukradli.
Taaaaaaa... Hylen po patrzył ciężkim wzrokiem na leżące przed nim sakiewki. Taaaa...
Samotność i zły los często do samobójstwa przywodzą, nawet i sześciu ludzi naraz
zerknął na swojego podwładnego. Mniemam jednak, że po stronie samotności
i złego losu żadnych strat nie zanotowano, co?
A gdzie tam, szefie. Te samotności i złe losy poszli później chlać do knajpy.