Jakoś świątecznie się tu zrobiło. Oj, niepodoba mi się to.
A więc wybieram się (a przynajmniej mam taki kaprys) na Sonis. Wygodnie, 40 minut drogi i jestem na miejscu. Kochana Warszawka. Ale to jest jeszcze względne. Straszny pierdzielnik w administracji. Już nie wiem czy zagrają Ironi (na co gorąco liczę) i Motörhead, czy jakiś Slipknot czy coś. W sumie czwórca mogła by przyjechać (mimo, że nie jestem wielką fanką). Uh, a gdyby tak Cynic, Pentagram, Candlemass, Opeth, Down czy Pain of Salvation tudzież Corrosion of Conformity? O, albo Judas Priest. Ewentualnie System (nie uwłaczając Systemowi, niech żyję ATWA!) . W ogóle czuję głód koncertowy (w sumie zaraz po zakończeniu Kabanowego koncertu, który odbył się stosunkowo niedawno zaczęło mi burczeć w brzuchu).
Jej, ale byłby epicko-nieziemski czad zobaczyć Zeppów i Dio na żywo . Marzenia. O! Albo Panterkę z Dimebagiem i Death z Chuckiem! Cha!
No na razie czekam na Sonisowe wieści. No dobra, ja tak z bardziej "metalnej" (nie wnikać) strony, a i chętnie bym się ponownie wybrała na Izrael czy Kryzys (o tak!), co już nie jest znowu takie nie realne.
Dzisiaj trochę dłuższy wpis albowiem musiałam wyrazić mą frustrację.
Dio - Holy Diver
Ano i jeżeli odczuwacie jakąś niepojętą chęć marnotrawienia czasu to możecie wejść sobie o tu