W najprostszy sposób, chciałabym opisać wzruszenie, wyrwać haczyk z ust i dać upust przgniłym myślą. Zawijam długie wyrazy o skostniałe palce i chowam zakurzoną ciszę do ciemnej szuflady biurka. Na krawędzi stóp i dłoni, spacerując po rozszerzonej źrenicy, w deszczu. Łapię szarość w kieszenie płaszcza. U schyłku błękitu nieba, wołam. // Poraz kolejny utwierdziłam się w tym, że nie mogę oglądać animal planet. zalewam się łzami. Marzy mi się reks kornwalijski, albo burmill w sumie z chęcią przygarnęłabym wszystkie koty świata. Dziś nie ma we mnie nic poza miłością do kociego futra.