Od obrony minęły już ponad dwa tygodnie. Czas spaceruje sobie beztrosko, więc mogę spokojnie się nim delektować. Po kolei wykonuję rzeczy, które zaplanowałam na wakacje. Instrumenty i książki są dopieszczane, a spektakl (chociaż nie jest to nic większego) jest w zasadzie posklejany. Jestem skonfudowana całą tą wolnością. Moje myśli zmierzają w 50 różnych stron. Nie wiem co powinnam myśleć, o czym marzyć, a już na pewno jak to wszystko się dalej potoczy. Wiem natomiast, że pewnego dnia.. jakieś dwa miesiące temu, wróciam z dziwnym uczuciem w sercu i wątpliwościami w głowie. Pomimo usilnych starań nie mogłam już nic poradzić na własną świadomość owego stanu rzeczy. A wraz z tą świadomością przyszły znajome uczucia, ale w nowym wydaniu.
Mając aktualnie tyle czasu na przemyślenia, patrzę po sobie i nie mogę uwierzyć, że kilka pozornie małych zdarzeń, mogło sprawić, że nie ważne w jaki sposób wygląda mój dzień wciąż zasypiam z uśmiechem.
A tak poza tym lukrem, który napisałam powyżej, IDZIE KTOŚ WRESZCIE NA ZDJĘCIA?:p
Bardzo późno zdobywamy się na odwagę wiedzenia tego, co wiemy ~~ A. Camus