A po jej dłoni płynęły rubinowe krople krwi, raz płynęły z wolna, raz szybko, przeganiając się nawzajem, zupełnie jakby ścigały się, która pierwsza wskoczy do tafli krwi, w której odbijała się jej smutna buzia. Siedziała tak nieruchomo i wpatrywała się w krwistą plamę z takim zafascynowaniem, jakby pierwszy raz ujrzała coś tak niesamowitego. Nagle w oczach ukazały się łzy, które z początku wirowały tylko na koniuszkach rzęs. Później jednak przymróżyła delikatnie powieki, a łzy pociekły małym strumyczkiem po jej różanych policzkach, spływając jeszcze niżej, przerywając wyścig czerwonych kropelek. Nagle obsunęła się delikatnie z krzesła na dębową podłogę. Zdawałoby się, że jej powieki są coraz cięższe, jednak ona nie walczyła z tym. Delikatnie uniosła kąciki ust, malując na twarzy malutki uśmiech, odetchnęła z lekkością i ze spokojem zamknęła oczy. Jej policzki zaczęła tracić rumieńce, twarz wyglądała na jak nigdy dotąd naprawdę spokojną. Nastała cisza, tak piękna, że chciałoby się jej słuchać bez przerwy. Ona zasnęła, zapadła w wieczny sen. Wygląda tak pięknie, teraz będzie naprawdę szczęśliwa.
`Nic nie leczy miłości, tak jak śmierć.`
przepraszam..