Czy odnosicie czasem wrażenie ze świat który was otacza jest tylko złudzeniem. Na przykład sytuacje które was spotykają są tak nierealne (lub jak kto woli "pojeb*ne"), że nie potraficie ich realnie wytłumaczyć? A może po prostu to jakaś wyuzdana forma MATRIXA... A może nie, może to wszystko co nas otacza, jest tak pojeb*ane bo go takim pojeb*anym widzimy, może to my jesteśmy pojeb*ani do tego stopnia, że to pojeb*anie sprawia, że wszystko nam się jebie w głowie i nie tylko.
A może za bardzo się zagalopowałem w tej teorii, może to nie nasz mózg sprawia że to tak widzimy tylko coś z zewnątrz.
Jak byście zareagowali gdyby się okazało ze tak naprawdę leżycie w wannie jakiś "glutków" razem z milionami czy nawet miliardami innych nieświadomych tego istot.
I jak to w każdym dobrze napisanym scenariuszu pojawi się w waszym życiu pomocna dłoń (czarna dłoń) która podaje Ci pigułkę która może zmienić twoje życie; no sooory, HELOŁŁŁ... z tą pigułą to była lekka przesada ;P
Do czego zmierzam... kur*a żebym to ja sam wiedział, może do tego, że czasami niektórych rzeczy nie rozumiem i próbuje sobie je w jakiś głupi sposób wytłumaczyć... Może tak... A może nie, Może po prostu jestem zdrowo pierd*lniety :D
P.S. Kiedyś jeden grecki filozof (hmmm chyba Zeus) powiedział "zaiste pierd*śnięci żyją dłużej moi bracia" - i ja się tego trzymam...
***See you in a new, better world***
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24