Wsiadając wczoraj do pociągu poczułam ogarniający smutek. Wszyscy się cieszą na wakacje. Nie no, ja oczywiście też, 6 lipca egzamin z histologii i po nim (mam nadzieję) zasłużony odpoczynek, ale... No właśnie. Cóż ja ze sobą zrobię w Pile? Nie tęsknię za tym miastem, za ogarniającą to miasto nudą, monotonią. Zdążyłam przywyknąć do życia na wysokich obrotach, gdzie ciągle coś się dzieje, dookoła zgiełk i wspaniali ludzie. Czuję, że odnalazłam swoje miejsce na ziemi, które właśnie opuszczam na kilka miesięcy. Czuję, że będę w Poznaniu częstym gościem, szczególnie, że mam tam niedokończone sprawy... Ale czy da się je w ogóle dokończyć? Dlaczego brak mi odwagi, by postawić wszystko na jedną kartę? Pierwszy raz w życiu tak bardzo dokładnie wiem czego chcę lecz znów strach zamyka mi drogę do szczęścia. Gdybym tylko dostała zielone światło...