WCZORAJ :
-JEZUS MARIA! -mówi wujek gdy tylko wchodzi do domu.
-Podoba Ci się? -pytam i uśmiecham się szeroko.
-Wiesz co..Mimo, że byłaś wredna - wyciąga do mnie dłoń. Ściskam ją. -
Dobrze mi się z Tobą mieszkało. Wyślij jakoś czasem pocztówkę spod
mostu,dobrze? - widzę, że jest na prawdę przerażony. - Przecież ona Cie
zabije.
-Zobaczymy.-mówie i mimo strasznie złego humoru uśmiecham sie szeroko.
-Czemu on się tak dziwnie na mnie patrzy ? -pyta i dotyka mojego plakatu.
-Mam złą wiadomość, on ma zamknięte oczy..
-To dlaczego czuje coś takiego dziwnego jak na niego patrzę?
-Może to takie wyrzuty sumienia? -pytam zanim ugryzłam sie w język.
-Chyba masz rację. Już dawno chciałem Cie przeprosić za ich wszystkich i
powiedzieć Ci, że dla mnie możesz wierzyć nawet w psią kupę.
-Nie podoba mi się przyrównanie Buddyzmu do psiej kupy..
-Przecież wiesz, że nie o to mi chodziło. -wyciąga rękę żeby zmierzwić mi
włosy ale ja się odsuwam. -Chyba coś popsułem co?
-Tak. Popsułeś wujku moją wiarę w to,że mogę na Tobie polegać.
-Da się to jakoś naprawić ?
-Chyba nie.-odpowiadam po chwili wachania.
-W każdym bądz razie, nie biorę już udziału w rodzinnym prześladowaniu Cie.
-Cieszę się. Chodz, pokaże Ci cos.-mówie , otwieram drzwi i wskazuje kącik
przy oknie.
-JEZUS MARIA!
-No nie do końca, to tylko posążek.
-chcesz mi powiedziec, że wypieprzyłaś obraz z papieżem matki, i wstawiłaś
tam Budde?!
-Dokładnie tak.
-Przecież to był jej ulubiony kącik! Przecież to był jej kącik świętości!
Jezus Maria.. - łapie się za głowe. - a spakowałaś się już może? -zaczynam
się śmiać.
-Nie, ale w razie czego mam gdzie mieszkać.
-Już długo Cie takiej nie widziałem .
-takiej? to znaczy?
-Promieniejesz szczęściem. Sprawiło Ci to dużo frajdy , co?
-Nawet nie wiesz, jak bardzo.
<jakies trzy godziny póxniej, śpię już sobie smacznie, gdy do pokoju wpada matka>
-CO TO MA ZNACZYĆ? - wyrywa mnie z pieknego snu. -Masz się go pozbyć. I gdzie jest mój papież?! - wstaję niechętnie z łózka.
-Jeśli chcesz to sama go zerwij. - obserwuje jak mama wyciąga rękę by to zrobić i szybko dodaje - Możesz zerwać plakat. Zgnieść i wyrzucić, go tylko dlatego, że daje mi szczęście i siłę. że jest moim oparciem, teraz, kiedy wszyscy mają mnie gdzieś. -widzę, jak dotyka rogu plakatu i chce go zerwać, ale wacha się. -Śmiało. -dodaje i uśmiecham się pod nosem - Ale to nic nie zmieni. Możesz wydrzeć to z szyby, ale nigdy ze mnie. -odwracam się i kontem oka zauważam, że mama opuszcza rękę. - Pozwól , że teraz wrócę do łózka. Bardzo źle się czuje.
-Do jutra ma go tu nie być. I gdzie jest mój papież?
-Odłozyłam go na półke. Widzisz... ja szanuję Twoje symbole religijne. -nie odpowiedziała, wyszła, trzaskając drzwiami. A ja padłam na łózko i rozpłakałam sie. Nie miało to jednak zadnego związku z nią. Po raz pierwszy od dawna, były to łzy bólu fizycznego, nie psychicznego.
Wstaję rano i jestem totalnie nie do życia. Spod przymkniętych powiek dostrzegam mamę, która stoi i patrzy na plakat, na zmianę opuszczając i podnosząc rękę by go zerwać. Wkońcu irytuje się, i odchodzi od drzwi. Wraca po paru minutach i zaczyna od nowa. Siłą zduszam śmiech.
-to nie jest zabawne! - mówi do mnie po raz pierwszy od dawna całkiem normalnym tonem. Otwieram całkiem oczy i próbuje się podnieśc, ale to nie jest dobry pomysł. Jestem cholernie osłabiona. -Ja naprawde nie mogę go zerwać!-mówi i zaczyna się śmiać. Na chwile dopuszczam do siebie nadzieje, ze moze bedzie normalnie. Tak jak kiedys.. Że się z tym pogodzi..
-Nie możesz zaakceptować tego, że ide swoją drogą? -pytam spokojnie.
-Nie, nie mogę. I prosze Cie zebyś to usuneła. -przestaje się śmiac. A ja ponownie czuje sie jak dzieciak, któremu pokazało się lizaka, a następnie zabrało go sprzed nosa.
Idę z Martą na spacer, wracam do domu i zauważam mamę w tym samym miejscu co rano.
-Dlaczego go po prostu nie zerwiesz?
-Bo on się tak dziwnie patrzy.
-Mamo. On ma zamknięte oczy.
-Wiem. Wiesz, że dopóki go nie zerwiesz, nie oddam Ci laptopa?
-e tam. Przeżyłam tyle bez niego to i teraz się obejdzie.
<mama wkurzona idzie do salonu. >
I nie zebym była wredna czy coś, ale sprawia mi to wszystko dużo frajdy xD
"Zawsze istnieje możliwość pomyłki co do ludzi, których kochamy. To najgorszy błąd, jaki można popełnić."