photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Niemcy. Miejsce naszych spacerów
Dodane 12 WRZEŚNIA 2010 , exif
19
Dodano: 12 WRZEŚNIA 2010

Niemcy. Miejsce naszych spacerów

 

nie poszłam na steczkowską, to małpa przyszła do mnie. nie pytała czy chce, czy nie. Po prostu wlzała przez otwarte okno i zagłuszyła moją muzykę swoim wyciem.
siedze sobie teraz i piję herbatę. na biurku tworzę nowy stos chusteczek. Nie, już nie płaczę. Obiecałam sobie,że ostatnia noc była ostatnią przepłakaną. Już mnie nie doprowadzicie do płaczu. O niee. A chusteczki na biurku to są dlatego, że mi się zachorowało. Tak, zachciało mi się biegać w deszczu to mam za swoje. Przyjełam dziś lekarstwa, chociaż ich nie lubie. Niech chorobę trafi szlag!
Ogółem to chyba nie na długo zawiesiłam bloga. Ale ja nie umiem go zawiesić. Kocham to miejsce.
Przespałam dziś prawie cały dzień.Wydaje mi się, że mój organizm tego potrzebował.
dziś coś tak lepiej się czuje. Psychicznie. Chyba nadszedł ten czas.bo w końcu jak długo można odkładać swoje życie na później?  No więc siedzę sobie tak i rozmawiam z sufitem.Dlaczego z sufitem? Bo wydaje się być bardziej rozmowny niż podłoga. spróbuję wziąć się w garść.

 

 

KLIKNIJ!! Nie bądz bierny.

 


Dzień 37.
 Opiszę teraz co się działo pod namiotami. Gdyż tam rzecz jasna nie miałam kompa. No to tak.
Dzień 35
-Scheisse!-rzuca i wygramolowuje sie z namiotu.
-Alan,co Ty robisz?-rzucam i po omacku szukam latarki.Gdy ją znajduję wydostaje się na zewnątrz.Świece najpierw przed siebie, potem po drzewach i staram się nie myśleć o tym,że moge zobaczyć jakąś twarz niczym z horroru.-Alan!-krzyczę, i słysze jakiś dzwięk całkiem blisko siebie.
-Co to za przyjaciele,co?-mówi a ja kieruje latarkę na jego twarz.-Zgaś to.Wika,do cholery.Z kim ty się zadajesz? Jeden,olał Cię dlatego,że się w tobie zakochał. Drugi zachowuję się jak obrażony dzieciak,trzeciej było na rękę, kiedy mogła ci się wyżalić,z Tobą pogadać kiedy była sama.Ale teraz, kiedy jest ze swoją przyjaciółką z Gdyni..
-Z Gdańska. -przerywam mu.
-egaL.. to ma Cie gdzieś. Wszystko się we mnie gotuje, gdy wysłuchuje jak dajesz sobą pomiatać.Jak było to przekleństwo związane z tym małym czarnym ziarenkiem?
-Pieprzyć.
-Dzięki. Pieprz ich. Nie zasługują na ciebie.
-Ale to moi przyjaciele...
-Nie, Wika. Przyjaciel to ktoś kto cierpliwie wysłucha prawdę o sobie, nawet tą przykrą. To ktoś, kto jest w stanie poskromić swoje uczucia jeżeli to dla Ciebie dobre.Ktoś kto dziennie jest w stanie znaleźć chociaż 10 minut by z Tobą porozmawiać! To ktoś, kto trwa przy tobie i z tobą, zawsze. Zawsze, a nie wtedy gdy jest mu to na rękę.
-Ale zauważ, że przyjaciel to też ktoś dzięki któremu się śmieje.
-Owszem. Ale przez prawdziwego przyjaciela nie płaczesz.-milknie, a ja zamyślam się głęboko. -wiem, że gdzieś tam w środku przyznajesz mi rację.Więc wybacz, za to co powiem. nie możesz na to pozwalać.Nie możesz pozwalać na to, by ktoś Tobą pomiatał.Jeżeli ktos robi Ci łaskę,że z Tobą rozmawia, to przepraszam cię bardzo, ale po co Ci taka osoba? A teraz oddaj mi telefon.
-co?
-Oddaj mi telefon.Nie pozwolę by ktoś głupimi smsami psół nam wypad.Dziękuje.-mówi gdy potulnie podaje mu telefon.Przytula mnie.Nagle zdaje sobie sprawę,że jest po 22,a Jessica z Denisem nadal do nas nie dotarli.
-Alan..O której oni mieli tu dojść?-ponieważ stoję blisko niego dostrzegam jak się wacha.-Alan?
-O 18.Jessica nie odbiera jak do niej dzwonie.- i wtedy po raz pierwszy od bardzo dawna ogarnia mnie panika.Wpadam w histerie.Wyrywam sie Alanowi, gdy ten  próbuje mnie powstrzymać,świece latarką i biegne przed siebie wydeptaną ścieżką.Nie zdoałam odbiec daleko, Alan siłą zatrzymuje mnie. Szarpie się mu, wyrywam, ale tym razem trzyma mnie mocno.
-Nigdzie teraz nie pójdziemy.-mówi wolno akcentując każdą sylabę.Stawiam opór,krzyczę by mnie puścił,ale on nie tylko trzyma mnie mocniej,ale również ciagnie mnie w strone namiotu.-Zadzwonimy jeszcze raz.-patrzę jak wybiera numer Jessi.Nic.Numer Denisa.Nic.Nagle zorientował się,że wybierał stary numer jess.Dzwoni więc na nowy. Nic. Siadamy w namiocie,żeby nie porzarły nas komary i słyszę znajomy dzwięk.Alan wyciaga moją komórke z jego kieszeni i podaje mi.Z ulgą stwierdzam,że to  Jess.opowiada jak to Denis przypomniał sobie o ważnej randce, więc został a ona wyruszyła na spotkanie nam, ale zaczeło się ściemniać i wkońcu zgubiła drogę.
-Gdzie teraz jesteś?
-W lesie.-odpowiada spokojnie.Czy tylko ja bym spanikowała,gdybym zgubiła się w lesie nocą?Alan zabiera mi telefon.Rozmawiają po niemiecku,ale większośc udaje mi się zrozumiec.Pyta ją o jakieś szczególne znaki miejsca w którym jest.O to jaką ma latarkę i czy ma namiot.Uzyskawszy informacje mówi jej żeby rozbiła namiot, dwie lampy przenośne umieściła na zewnątrz żebyśmy widzieli dokąd zmierzać.Potem kazał jej żeby szczelnie zamkneła namiot,bo do światła będą ciągnely zwierzęta.Prosił też by co jakiś czas krzyczała głośno,bo jak nie zobaczymy to uslyszymy ją na pewno.Uspokajał ją jeszcze przez chwilę, a ja w tym czasie przebrałam sie w grubsze ciuchy,i przygotowałam dwie latarki i lampę.Gdy skończył zadałam nurtujące mnie pytanie.
-A co jeśli ją odnajdziemy,ale nie znajdziemy drogi powrotnej?-odpowiada,że już o tym myślał,i że ma pewien plan. Grzebie w torbie,wychodzi z namiotu.Wyłażę za nim,i dzięki lampie widzę jak wiąze drzewo wełną.Upewnia się czy związał to porządnie.Czuję się jak w tanim horrorze.Tylko czekać aż wyskoczą jacyś mordercy.
-Boję się..-mówie.
-Wiem,kochanie,wiem.-odpowiada i podchodzi do mnie. Całuje mnie. -wszystko będzie dobrze.Znajdziemy ją, a potem tu wrócimy.Mogłabyś zadzwonić do Marcela?-nie pytam po co, tylko dzwonie. Gdy odbiera Alan odbiera mi telefon.Rozumiem jak Alan pyta go czy zna czerwoną trase.Nie słyszę odpowiedzi Marcela, ale domyślam się,że zna,bo Alan zadaje mu rózne pytania.Potem wyjaśnia mu sytuacje i pyta czy Marcel mógłby nam pomóc.Tłumaczy mu ,że znajdujemy się na końcu czerwonej trasy,a Jess zagubiła się coś po środku żółtej.Marcel od razu wyraża chęc pomocy."wiedziałem,że można na Ciebie liczyć"mówi do niego Alan po niemiecku,a mi szczęka opada.Potem mówi mu żeby wziął najdłuższy sznurek jaki ma w domu i zrobił dokładnie to samo co Alan przed chwilą.Prosi by na siebie uważał i żeby nie wyłańczał telefonu.Rozłącza się chwyta mnie za rękę,bierze przygotowany przeze mnie sprzęt i ruszamy.NAjpierw rozmawiamy,potem milczymy nasłuchując.Alan trzyma lampę,ja włóczkę z wełną.Kierujemy sie stale czerwoną trasą,potem chwile czarną i dopiero wchodzimy na zółtą,kiedy dzwoni telefon Alana.Alan uśmiecha się szeroko,słucha wskazówek i kończy rozmowę.
-wiedzialem,że ją znajdzie. My w sumie również jesteśmy blisko.-zaczynam głośno się śmiać.Czuje ogromną ulgę.Chce już ich zobaczyć. Chce być już w czwórkę.Bo wtedy bedzie bezpieczniej.Idziemy jeszcze przez jakieś pietnaście,noo może dwadzieścia minut gdy dostrzegamy dwa światła.
-HEEeej!-krzyczy Alan.
-Haloo!-odkrzykuje Marcel.przyspieszamy kroku,dochodzimy do nich, a na szyje rzuca nam się Jess.Płacze,więc jednak spanikowała.Kontem oka dostrzegam,że Alan się uwalnia i podchodzi do Marcela.Rozmawiają,Alan klepie go po plecach.
-potrzeba było tragedi by sie dogadali.-szepcze mi na ucho Jess.-Czy macie coś przeciwko temu,żeby Marcel z nami został?On..On..-nachyla się jeszcze bardziej do mojego ucha i piszczy,doslownie piszczy-on mnie pocałował!
-Pocałował Cię?!-pytam głośno.
-Chryste.Dzięki,że on nie rozumie polskiego,bo moja przyjaciółka jest upośledzona.-wywraca oczami.Słyszę jak gdzieś dalej Alan się smieje z podsluchanej rozmowy
-Ale jak to Cię pocałował?
-no wiesz..nie tak jak Denis całuje każdą napotkaną dziewczynę,tylko jak..jak Alan caluje Ciebie!-mówi dumna ze swojego porownania. Składamy namiot Jessici, dumni, że 'akcja ratunkowa'zajeła nam tylko dwie godziny. Mogło być znacznie gorzej. Wracamy w czwórkę do namiotu mojego i Alana i postanawiamy przegadać w nim całą noc. Ponieważ jest duży, mieścimy się bez trudu. Uśmiecham się szeroko kiedy dostrzegam,że Marcel z Jessicą trzymają się za rękę. Pierwszy zasypia Alan. śmiejemy się z niego po cichu w trojkę, a później odpada Marcel . Z Jess prawie do samego rana prowadzimy szeptem rozmowy o szczęściu, które może przyjść z nienacka.


5 rzeczy które chciałabym zrobić przed śmiercią.
1.Skok bangee.- jena. Moje odwieczne marzenie.
2.Skok z samolotu ze spadochronem.-podobnie jak pierwsza pozycja.
3.Uratować komuś życie.- nasze życie musi mieć jakiś cel. I coś po nas musi pozostać po tym wcieleniu. Chciałabym w jakiś sposób komuś pomóc.
4.Chciałabym.. wydać swoją książkę. Chociażby tą co pisze na kompie.
5.Chciałabym pogadać z ojcem. Spytać co w sobie miałam, że się mnie wyrzekł.

 

 

 


nie , nie odezwe sie pierwsza . bede czekac az Ty to zrobisz , a jak nie to zapametam cie jako skonczonego dupka i tyle .

Komentarze

mostimportantisyou kolejny ciekawy wpis, jakbym czytała książkę. ;)
13/09/2010 22:06:13
zabaardzo ;) dzięki. ;p a mi się podoba wszystko co piszesz. zresztą wiesz o tym. ; p
co będę się wiecznie powtarzała. (:
a i. ta pierwsza rzecz, którą chciałabyś zrobić przed śmiercią. jest też moim marzeniem.
może się kiedyś nam spełni. a chciałabym baardzo.
;)
13/09/2010 20:12:49

Informacje o emotion


Inni zdjęcia: Wakajki milionvoicesinmysoulCd. downwardspiral1543 akcentovaŻycie to chwila pragnezycpelniazycia:) dorcia2700Noin zniknę... najprawdopodobniejnieNarodowo. ezekh114Mokry ślizg bluebird11Kos jerklufoto:* patrusia1991gd