photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Dodane 20 SIERPNIA 2010 , exif
22
Dodano: 20 SIERPNIA 2010

wildpark. Jedno z "najulubieńszych" miejsc żabojada i moich xD ehh :(

dzisiejszy dzień - bardzo udany. Wraz z Martą świetnie bawiłyśmy się w Gda. Dziękuje, że Cie mam. ;*

 


Dzień siedemnasty.
-Wika. Ktoś podrzucił bombe na wycieraczkę!- takimi słowami moja siostra zrywa mnie z łóżka.
-mmm..Powiedzotymmamieamidajspac-mamroczę.
-Co ?
-Kutwa.-syczę, podnosze telefon i mówie- jest siódma rano, Oliwia. Ja nie spałam za wiele w nocy. Więc spytaj łaskawie bomby czy jest w stanie poczekać, aż minie dziesiąta.
-No dobra. Tylko kto dodaje różowe róże do bomby?
-Co?- siadam na łózku rozbudzona.-Co powiedziałaś?
-Nic. - mówi, a ja wpatruję się w zamykające się drzwi. Jest siódma rano. Ja do domu od Alana wróciłam o piątej. Ciężko mi myśleć logicznie, ale ona powiedziała coś o bombie. I rózy. Że o co kutwa chodzi? Niechętnie wstałam. Zakręciło mi się w głowie, ale to norma. Stale jestem osłabiona.Poczłapałam na dół,odworzyłam drzwi i zobaczyłam,istotnie, na wycieraczcę pakunek. Tylko kto pakowałby bombę do torebki od miejscowej piekarni? Muszę chyba bardziej zwracać uwagę na moją siostrę, ma zdecydowanie za bardzo wybujałą wyobrażnię.W środku znajduję świeże pączki.I liścik. Stoję sobie na progu domu, w otwartych drzwiach,wącham różę i nadal nie wierzę. Jest najwspanialszym chłopakiem jakiego mogłam poznać. Kto inny po całej nocy rozmowy, śmiechu i innych spraw, zamiast się położyć pobiegłby po swieże <jeszcze ciepłe> pączki dla Ciebie? I różę? Skąd on je wgl bierze?
-Dzień dobry, pani Stark! - mówi do mnie sąsiadka znad przeciwka. -Co dziś tak wcześnie?
-sytuacja kryzysowa.- odpowiadam. - Ale już się kłade do łożka.
-Pozdrów tego miłego chłopaka. - eeee.. ? kiedy ona nas widziała?
-Dziękuje. Niech pani również pozdrowi męża. -wchodzę do domu i głowię się nad tym, czy to możliwe że widziała nas dziś w nocy? Czy wygada mojej mamie? Nagle zaczynam się śmiać, i próbuję to stłumić. Nawet jeśli,no to co.. ? Mam najfajnieszego chłopaka na świecie, najfajniejszych przyjaciół na świecie,więc czym się martwię? Siadam sobie na schodach,gdyż nagle czuję zmeczenie. Jeej. Czyżbym była AŻ tak słaba? siedzę i gryzę rękę by sie głośno nie roześmiać.Postanawiam wszamać jednego pączka i wrócić do łózka.Gdy budzę się ponownie dobiega jednasta. Szybko biorę prysznic, ubieram się i lecę do Kurparku. "zabije mnie, zabije" mruczę sobie pod nosem. Mistrz jak zwykle skupiony siedzi sobie pod drzewkiem.
-Nie chciałam, nie chciałam.. -zaczynam, a on gestem dłoni nakazuje mi ciszę. Jeej. to dziwne, ze wzbudza u mnie taki szacunek, mimo że wcale nie jest sympatyczny.Znaczy się.. Jest. Ale rzadko. inaczej. Zawsze jest sympatyczny, gdy wykazuję że go słucham i że mi zależy.Klepie miejsce obok siebie. no to siadam.
-Co u niego?- pyta. A mi kopara opada. Jak to możliwe, że on wie? czy tu plotki rozchodzą się tak szybko? Nawet jeśli, no to kogo wgl obchodzą plotki o jakieś Polce? Mistrz kręci głową, z .. politowaniem? Nie wiem. Jego uczuć nie potrafię odczytać.
-Nie musze widzieć, żeby wiedzieć. nie muszę słyszeć, żeby czuć. kaya lahuta..
-Taa, kaya lahuta.-dodaje wsypując się tym samym.
-Znowu?
-Przepraszam, przepraszam. Nadrobię.
-Jeszcze nigdy nie miałem tak leniwego ucznia.
-Jeszcze nigdy nie miałeś ucznia. - odpowiadam uszczypliwie, i widzę, że mimo usilnych starań kąciki ust mu drżą. No jasne. bo przecież pomimo opanowania, równowagi On też jest człowiekiem. Spotykamy się już po raz dwunasty, a on ciągle jest powściągliwy. Żadnych emocji. Nic.
-nie lubisz mnie, Mistrzu? -pytam zanim zdąrzę ugryść się w język. Tak jak myślałam,nie odpowiada na pytanie. Po prostu milczy. Następnie po woli wprowadza mnie w stan kontemplacji <niestety, co dzieje się dalej, musze przemilczeć. Nikt z was bowiem nie jest Buddystą i nie zrozumie zasad>. Około 13, Mistrz podnosi się. Żegna się ze mną po naszemu i odchodzi.
-To nie tak , że Cie nie lubię.-mówi nie odwracając się.-Ale było by bardzo źle gdybym się z Tobą zaprzyjaźnił.-nie mija pięc minut, gdy ktos podchodzi do mnie z drugiej strony.
-To było mega dziwne. - mówi Alan.
-Taka już jestem. Dlugo się nam przypatrywałeś?
-Dość długo.
-Nie zamierzasz uciec teraz ode mnie z krzykiem?
-No coś Ty.-usmiecha się szeroko i całuje mnie w czoło. -A tak w ogóle to cześć.
-No cześć. - również sie uśmiecham .
-Nauczysz mnie tego ?-patrzę na niego jak na wariata- No wiesz. umm..umm. om mani panda hom.Czy jakoś tak to szło.
-om mani padme hung. - poprawiam go. - I dobrze wiesz, że cie tego nie nauczę.
-Zawsze warto było spróbować. Mika.?
-noo ? - staram sie emocjonalnie przygotować na kolejne pytanie jakiekolwiek mialo by ono być.
-Tak właściwie, to co Wy robicie? Wyglądasz jakbyś była w transie. Jakby Cię tu wcale nie było w tamtym momencie. Tylko ciało. - myślę o tym co powiedział.Faktycznie dla widza stojącego obok tak może to wyglądać. Opowiadam mu po drodze tyle co mogę, tyle co umiem.
-Alan? -pytam , gdy skończyłam opowiadać.
-Śmiało.
-Jadłeś kiedyś żabę? - wybucha śmiechem. Tak głośnym , i tak zarażliwym, że się do niego dołączam.
-Nie, nie jadłem żaby.
-to z czego się śmiejesz?
-Z powagi z jaką wypowiedziałaś to..Mika, jak jest..
-pytanie. -przerywam mu.
-Dzięki. No więc, z powagi z którą wypowiedziałaś to pytanie.- znów zaczyna się śmiać.
- a czemu nie jadłeś żaby? Przeciez jesteś Francuzem.
-Francuzo-polakiem,kochanie. A poza tym , jakie to ma znaczenie?
-Francuzi jedzą żaby.
-A Polacy małe dzieci.
-Dzięki ! - udaje sfochowaną. - a Alany jedzą psie kupy.
-Fuj. -widze jak się krzywi.-a Wiktorie jedzą pająki.
-Cham.
-Dzięki, z twych ust to komplement. -śmiejemy się oboje. Potem rozmawiamy o bardziej poważnych sprawach, i rozstajemy się , gdyż muszę iśc na obiad, a Alan nie chce iść ze mną.Ma przyjśc natomiast o 18 na kolację,żebym mogła przedstawić go mojej mamie. Jejuuuuuuuuuuu. denerwuje się xD Czy wiecie, że moja mama nie wie praktycznie o żadnym z moich byłych ? masakra. Pójdę się teraz przygotować. Pewnie skrobne coś jutro, a może tez nie ? ;*


 

 

przypomniała mi się teraz rozmowa telefoniczna z Alanem tuż przed jego przyjściem tego dnia.

ja: Tylko proszę Cię. Żadnych garniturów, dresów ani sztucznych dredów.

Alan: huu.. ulzyło mi. Nic nie powiedziałaś o tatułażach, kolczykach i broni.

ja: Kwiatów też nie.

Alan: Spoko, czekaj zanotuję. Garnitulów..

ja: garnituRów.

Alan: egal. Dalej, dresów, jakiśtam dredów. A zamiast kwiatów może być żaba na kolację?

ja: Żaba chyba byłaby zamiast wina, co ?

Alan: Dobra. Zamiast wina-żaba.  a zamiast kwiatów chwasty z ogródka, zgoda?

ja: wiesz, że jesteś moim ulubionym żabojadem ?

Alan: żabo co ? 

 

 

 


 

Anonim jest tylko wtedy dopuszczalny, gdy piszący go rzeczywiście jest nikim.

Komentarze

siniorina nie no. patrze i patrze i nie widze buta!!! :)
20/08/2010 12:12:21
siniorina na pewno nie od tyłu ?
a gdzie sznurowadła, rzepy czy inne tam zapięcia. . . to mi buta ewentualnie od tyłu przypomina.
jesteś całkowicie pewna, że to but od przodu ??
20/08/2010 12:10:55
siniorina pisałaś i się dodało. :)
i dwa razy napisałaś to samo. :)
więc to był but ? ale chyba od tyłu?

ja ciebie dość ? no co ty. :) zobaczymy kto pierwszy wymięknie.:)
20/08/2010 7:46:46

Informacje o emotion


Inni zdjęcia: Bar pod palmami bluebird11Kominy lubię. ezekh114Motylki fruwają :) halinamRyjkowiec żołędziowy wiesla25.7.25 inoeliaDroga do baru bluebird11Narodowo, wojskowo. ezekh114Poznawanie rzeczywistości. ezekh114Z kuzynem nacka89cwa:* patrusia1991gd