nie . nie umówiłyłysmy sie, że ubierzemy się tak samo xD totalny spontan.
Heh. pisałam i usuwałam ten tekst. bo ciężko jest patrzeć na swoje życie z dystansu. Na swoje słowa z dystansu, oraz na swoje cierpienie i radość. Ogólem nie mam problemu z układaniem słów, jednakże tym razem nic nie przychodzi mi do głowy. Wszystko mnie przytłacza. Wszystko i wszyscy. W sumie teraz bym skłamała, bo przecież są ludzie, którzy nie tylko mnie nie przytłaczają, ale w dodatku pomagaja niesc ciężar.
Bardzo długo prowadziłam rozmowę ze swoim Mistrzem. Wiem, że połowa z was nawet nie wie o tym, kto to jest. Powiedział mi coś ładnego, co chętnie tu przytoczę.
W: Mówiłeś mi wiele , mój Mistrzu . A ja stale Cię zawodzę.
M: Nie zawiodłaś mnie ani razu. Kierujesz się swoim saddha, nawet gdy to irracjonale. Pamiętaj jednak o głownym naszym celu.
W:Wiem , cierpienie.
M: Owszem. Ciągle kierujesz się sercem. A ono często dązy ku samozniszczeniu.
Ale ja nie do końca tak umiem! nauczyłam się zasad. Wykułam je w innym cholernie ciężkim języku, a nie umiem nie raz ich przestegac. Przede mną długa droga...
Cieszę się, że załatwiłysmy te sprawę. Zalezało mi na tym, bo zalezy mi na przyjazni z Tobą. Mimo wszystko, a możliwe właściwie , że za wszystko .
Dziękuje laskom, za niezwykłe spotkanie na Wybickim . Wybickim, od ktorego stale czekam na sms-a z pytaniem xD ;*****************
dzień jedynasty.
Ponieważ upał dziś niemiłosiernie doskwierał 'smażyłyśmy się' na basenie.Noe wypaliła łamanym niemieckim:
-Przestań Wiki. Nie ma go tu . - zaczełam się więc zastanawiać, czy to ja jestem jakaś przewidywalna, czy Noe po prostu na tyle mnie zna. Przecież nie mówiłam,że GO szukam. Nic. Nie skarżyłam się, nie opowiedziałam im nawet o tym co zdarzyło się wczoraj. Dzielnie zniosłam rano widok Alana z Nią, w piekarni. Oprócz ataku 'bezdechu' nic nie zrobiłam.Pewnie nie wielu z was o tym wie, ale ja miewam ataki bezdechu.To nic takiego, tylko po prostu płuca zapominają, że mają oddychać. Mija szybko. bolesnie, ale szybko. To tak jakbyś się topił będac pod wodą. Śmiesznie nie ? nie.
Później,gdy uznałyśmy że już wystarczająco się usmażyłyśmy poczłapałysmy,trzymając się za ręce i nie rozdzielając < smiesznie musiało to wygladac, jak mijalysmy słupy w czwórkę nie puszczając dłoni xD > Odstawiamy każdą po kolei do domu , a potem kłocimy się z jess co do tego, która która odprowadzi . Nasze kłotnie przerywa Denis,który wyszedł właśnie z domu.
-żadna! -drze się. - Mika śpisz u nas!No zgódz się ! Mam filmy, mam cole i popcorn!
-Oki, pójde tylko po pidzame ! - odkrzykuję. ide po pidzame, ale zanim do nich wracam siedzę tu i piszę.Teraz muszę spadać, bo widzę przez okno jak Denis rozpala grilla. Chyba ich rodzice właśnie wyjechali na urlop. Do jutra pamiętniczku ;*
poważnie rozważam urwanie tej historii ..
"-Wierzysz w przeznaczenie?
-Nie.
-Dlaczego nie?
-Bo nie podoba mi się, że coś rządzi moim życiem."