Dezercja. Obawa przed brakiem wytrzymałości, to co teraz napędza, powoduje zwyczajną ucieczkę. Brak litości dla wspomnień. Rozdeptać je, zniszczyć. Surowa widownia, same wyzwiska w ich kierunku. A mimo to, wciąż kontynuują swój nudny spektakl, przesuwają przed oczyma osnute niedopowiedzeniem obrazy, podstawiają filiżanki z niedopitym napojem kofeinowym. Domagają się stałej uwagi, jakby się bały czegoś. Może i zupełnie irracjonalnie. Wszelkie próby odcięcia się, wychodzenie: efekt bumeranga. Wrócisz do nich i tak, wrócisz! Reminiscencja jest żywa i przebiegła. Nie to co te marne kreatury, których dostarcza, które już nigdy nie będą materialne, namacalne, wielowymiarowe. Które skończyły z nią już dawno. Które równie dawno sama pogrzebałam w stosie wydarzeń, coraz to nowszych wiadomości, znajomości, myśli odkrywczych, doświadczeń i aromatycznych oparów. I nie zawsze było to łatwe, i nie zawsze krótkie. Po co to powtarzać? Przecież nie wszystko musi funkcjonować na schemacie błędnego koła, moja przeszłości. Nie myślę, jak większość, żadna pomoc, ni duma. Nic pozytywnego w przywoływaniu potknięć, nieomylność i tak jest nieosiągalna, kłamliwa retrospekcjo. Na nic te starania. Nici za które szarpiesz, próbujesz sterować, manipulować, są słabe. Zrywam je siłą woli. I to jest trochę wieczne, wieczne jak to, że wciągam teraz dozę chłodnego, jakby jesiennego powietrza z dymem ulatniającym się w wyniku spalania drewna, a może węgla, co jest chyba całkiem naturalne jak na dzień dwudziesty drugi lutego, godziny popołudniowe. Mijam to i idę dalej, bo wiem, że chcesz zatrzymać mnie w martwym punkcie, chcesz być w centrum mojej uwagi. A ja chcę, bo tak powinnam, chcę jutrzejszego słońca. I chcę znowu złotych liści na wietrze. I chcę jeszcze więcej malować, więcej herbaty, więcej chcę rozmów w środku nocy. Dlatego idę i zostawiam cię w tyle; tak myślę, choć przecież doskonale zdajemy sobie sprawę, że tak nie jest, że nici to tylko kamuflaż dla tego, czym w istocie jesteś ze mną nierozerwalnie związana. Tylko tak myślę, tak wydaje mi się, że idę do przodu. Bo odejście od ciebie na zawsze wszystkich zachcianek moich definitywnym będzie kresem.