31.08-4.09.2020 Rozpoczęcie roku

 Fot. Praga 2020

 Powrót po miesiącu.. 

31.08- deszczowy spacer z Teqi, raczej na wysokich obrotach, aby na spokojnie zdążyć do pracy. Tym bardziej, że miałam być szybciej. Wyjechałam po 12stej i na 13:15 byłam już na miejscu. Okazało się, że tak naprawdę nie czekała mnie długa rozmowa. Tylko informacyjnie skonsultowała się ze mną pani dyrektor odnośnie stażu (tak w tym roku wreszcie mogę zacząć staż [w ramach wyjaśnienia-> rok temu nie mogłam, bo zaczęłam w październiku, a staż można rozpocząc tylko we wrześniu; taka ciekawostka], w sensie kto będzie moim opiekunem) Spodziewałam się dłuższej rozmowy, więc do 14 czekałam na resztę dziewczyn. W sumie czekać długo nie trzeba było, bo niektóre przyjechały podobnie, jak ja szybciej to sobie pogadałyśmy ;p 

Rada ped. skończyła się po 18-stej. Dużo spraw było do obgadania, ustalenia + nowe wytyczne w kwestii pandemii. Protokoły, dyżury, podziały do różnych zadań na nowy rok skzolny i wiele, wiele wiecej. 

Powrót do domu, wjechała kawunia, potem zrobiłam tosty. Szybka akcja z MC, ogarnięcie planu na jutrzejszy dzień i spanko. 

1.09- rozpoczęcie roku szkolnego- od razu wyłapałam kilka błędów w planie dyżurów; jako, że zaczynamy z grubej rury to lekcje odbywały się tuż po rozpoczęciu, także trochę ich było. Uczniowie dostali przydzielone miejsca w klasie. Koniec z wędrówkami po klasach (to uważam akurat za +), potem trzeba było odwołać zebranie z rodzicami i szkolenie, które miało się odbyć w czwartek. Wróciłam do domu po 14 i zabrałam się za los obiados; tata przygotował kurczaka także była to udana współpraca. Udało się nawet rafić na podwórko bez 'dziadka', potem mały chill przy YT (nadrobiłam zaległości), MC. Szkołę w Unisławiu zamknęli -> pracowali zdalnie; obawialiśmy się, że nas spotka to samo, ale pisząc to po miesiącu udało się tego uniknąć (póki co) 

2.09- tak, jak w zeszłym roku środy miałam krótkie tak w tym roku są najgorsze! od rana do 16... Pogoda nie rozpieszczała, padał deszcz. Tego dnia odczułam zmęczenie, gdyż mieliśmy 2h angielskiego, potem diagnozy z historii, geografii, jez. polskiego (też 2h), do tego powtórka z matematyki i informatyki. Było ciężko, ale daliśmy radę. Sam powrót zajął mi godzinę czasu.. Już wtedy wiedziałam, że środy to będą najgorsze dni w tygodniu. Pociesza mnie fakt, że w kalendarzu akurat tak się złożyło, że dużo dni wypadnie (a będą to właśnie środy). Generalnie tata się źle czuł, więc już początek września zaczął się stresująco. Poszłam na spacer z Teqi, a potem wjechał ryż z kurczakiem i warzywami. Później chwila 'odpoczynku' MC i YT obejrzałam kilka odc Cezarego Pazury. Na koniec wjechała kawunia. Przygotowanie do dnia następnego i spanko. 

3.09- czwartunio okazał się również oporowym dniem, jak poprzednie ;p Sytuacja wyklarowała się tak, że udało się zrobić szkolenie z Microsoft Teamsa. Także miałam 2 albo 3 godz okienka. Trwało to i trwało, okazało się, że ogarnęłam to b.szybko i jak laski dopiero się logowały to ja przez 45 min czekałam, aż przejdą przez etap logowania i zmian haseł. Trwało to do 19.. W domu zlądowałam po 20. Od razu poszłam z Teqi na spacer, zrobiłam sobie pierogi (byłam tak głodna, że szkoda gadać); Ogarnęłam na szybkości MC, dokonałam zakupu kamerki na aliexpress (w razie gdybyśmy mieli przejść na zdalne nauczanie, laptopa już nie mam, a kamerka się przyda, bo nie miałam), oprócz tego dokonałam zakupu życia! Mam na myśli maszynkę do krojenia (niby takie nic, ale z nią sałatkę robię w czasie o połowie krótszym niż robiłam to do tej pory!) Tym bardziej, że lubię sałatkę warzywną, a bardzo zniechęcający jest czas jej przygotowywania (dużo krojenia)

4.09- piątek zaczynam dwoma dyżurami, jeden po drugim, ale za to kończę zajęcia po 11! Yeah. To najlepszy dzień z tygodnia. Już ogarnęłam, że to właśnie tego dnia tankuje auto i robię zakupy. W domu ponownie wjechał kurczak, tym razem pieczony. MC i padłam o ile dobrze pamiętam.