18.07.2018 Odejście Dorotki

Fot. 3rd Day

Rano wstałam o 6:19, czas mi tak szybko zleciał, że ledwo zjadłam płatki (standardowo) i juz musiałam schodzić do auta... Lekko padał deszcz. Nie lubię :/ 

Trasa bez problemów. Byłam nawet o 7:45, chwilę zajęło odpisanie na sms, poszłam się przebrać i przed 8 weszłam do sali. Rano, jak jest mało dzieci to jest tak fajnie :D Ale niestety ten czas, moment szybko przemija, bo dzieci dochodzą jedno po drugim... Po 30 min dołączyła Jagoda i nadszedłczas na tańcze i śniadanko. Ogólnie to nie bede wszystkiego rozpisywać, bo wyszedłby esej, ale dziś było jakoś spokojniej. My już też trochę więcej wiemy, jak wygląda rytuał, co jest normą, na co pozwalamy a na co nie. Imiona dzieci już prawie opanowane, więc progres. W sumie ten dzień spędziłam początkowo u starszaków a potem u maluszków. Mała Zosia - mówię na nią ,,maleństwo" serio jest taka maleńka i dziś z Klaudią stwierziłyśmy, że wygląda jak bobas Shreka, jajowata główka, duże oczy i te uszka lekko odstające i mało włosów heheh urocza :D Ale upodobała sobie mnie, bo do nikogo innego nie chciała iść ojojoj ale to też nie za dobrze, bo potem płakała że chce do mnie, chodziła za mną byle ją tylko wziąć na ręce czy kolana. Staram się, jak najmniej na ręce brać ma nauczyć się chodzić sama trochę więc, jednak moje lata studiowania nie poszły w las, bo sama na to wpadłam ;p 

Tak więc wędrowałam troche tu trochę tam, nauczyłam się nowej piosenki i ruchów do niej, jakoś ten dzień minął łagodniej, mniej się zgrzałam (to na pewno, ale jednak w salach jest strasznie duszno) mimi, że już mam top na ramiączkach to nadal jest gorąco. Potem usypanie czyli wyczekiwany dla mnie moment każdego dnia, marzę by dzieci szybko zasnęły, by móc pojsc coś zjeść ( o ile coś jest..) napić się, mieć przerwę :) Dziś załapałyśmy się na ciasdto pożęgnalne od mamy Doortki, która w żłobku była poraz ostatni (wszyscy bardzo to przeżywali, cieszę się, że janie zdążyłam się zaangażować i przywiazać). Także najpier było ciasto, potem obiad- ziemniaki, sos z kurczakiem śmietanowy podajże i brokuły. Bardzo mi smakowało :D Potem posiedziałyśmy trochę w sali u maluszków i poszłyśmy z Jagodą do starszaków by być blisko, gdy zaczną się budzić i to był dobry ruch bo jakieś 15 min później obudzilo sie jedno dziecko, a po kolejnych 10 ,min drugie - najbardziej hałaśliwe. Udało nam sie je jeszcze ululać - w sensie że leżały grzecznie, chociaż bardziej to siedziały, ale przede wszystkim były cichoi nie obudziły reszty. Sukces! Jakoś po kolejnych kilku minutach obudziło sie kolejne i kolejne aż wieksza czesc grupy wstała. 

Zapomniałam wspomnieć, że dziś byliśmy w sali sensorycznej, był basen z kulkami i interaktywna podłoga. Full wypas, ale tam rowniez było mega duszno. Dla dzieci mega zabawa, ale niestety częśc była już zmęczona i chciała isc spać.. 

Na koniec byłam trochę tu (strszaki) i trochę tam (maluszki) i było mega spoko, dzieci chyba mnie lubią, nawet te ,,łobuzy" bo słuchają więc miło :) Po nocnikach wrocilismy do sali i bawilismy się czym tylko chciały dzieci- czas wolny taki i nim się obejrzałam była 16 i mogłam isc do domu :)  

Szybko mi zleciał czas, szczególnie po spaniu, obiadku. Ale zmeczenie jednak odczuwam ogromne. Dostrzegam kazdego dnia, jak duza jest to odpowiedzialność i wystarczy czasem dłownie chwila moment i już dziecko z tendencją do gryzienia innych znowu kogoś dorwało.. :( Jutro mam misję byc cieniem tego osobnika, nie wiem czy mi to się uda, jak trzeba też pilnować i mieć oko na pozostałe... Trzymajcie kciuki, bo stresuje sie bardzo, wiedząc jaka to odpowiedzialnośc ciązy na barkach.. ale bedzie dobrze, musi! Nikt na mojej warcie nei bedzie gryzł innych! 

Po powrocie, tym razem w pełni bezpiecznym :D Wyszłam z Teqi, wzięłam prysznic i zjadłam obiad :D jak dobrze, że coś dla mnie zostało. 

Jutro powtórka z rozrywki, oby minęło, jak dziś :) I potem już tylko piątek i upragniony weekend :) 

 STRONA TEQI

https://www.facebook.com/tequilamylovedog/?ref=bookmarks 

Facebook 

|

V

Inspiration photography

Instagram -> inspirationlovephotography