targa mną jakiś niepokój
jakaś tęsknota
nawet nie wiem za czym
i znowu zabaczyłam, że świat jest do d*py
że wszyscy się oszukujemy
że myślimy, że bedzie lepiej
że dajemy się oszukiwać przez świat
bo tu wszędzie panuje ból, tęsknota, niezrozumnienie
dobieramy sobie złych ludzi
a potem cierpimy kiedy nas zranią
nie chcemy słuchać rad innych
wolimy sami się przejechać, pocierpieć
widzimy albo czarne albo białe
ale często te dwa obrazy zamieniają się miejscami
i zamiast zła widzimy dobro
zamiat dobra zło
a przecież istnieja jeszcze stany pośrednie
ale tak cienkie, że ich nie zauważamy
dlaczego przymykamy oczy i dajemy soba manipulować
ciągle sie czegoś obawiamy
samemu źle
z kimś zbyt ryzykowne
tak czy inaczej jest nam źle
i chyba nie da rady tego zmienić
zawsze ktoś nas zgnębi
dobrzy ludzie spotykaja złych
źli ich ranią
a oni cierpią
i myslą, że z nimi jest coś nie tak
a najgorsze jest przywiązanie
taka psychiczna więź
i nie da się z niej uwolnić
i kiedy próbujemy wejść na wyższy <lewel>
okazuje się, że to bardzo trudne
ale równie trudne jest zejscie
bo nie ma czegos takeigo jak odejście
zawsze coś w nas tkwi z tej więzi
i ciągnie do osoby na drugim końcu
wczaraj byłam świadkiem takiego ponownego zejścia się
dziwny mechanizm
więź napina się do granic możliwości
i kiedy wydaje się, że jest już u skraju wytrzymałości
ściagą oba końce do siebie
i takie powroty są piękne
i może coś daja
ale bolą
i są moim zdaniem nie potrzebne
a źli ludzie ranią dobrych
a najgorsze jest to, że ci dobrzy się dają
....