III DZIEŃ DIETY Po wczorajszej, wieczornej "imprezie z lodówką" na szczęście nie przytyłam
. Nadal trzymam to 72 Kg, ale dzisiejszy dzień zrzucił na mnie ogrom refleksji...
O 12.30 mam wizytę u lekarza. Nie wytrzymałam dłużej w szkole niż pierwszej lekcji, znowu ( tak jak wczoraj na w-f'ie ) zaczęły oblewać mnie ogromne, zimne poty, pewnie miałam gorączkę. Pozatym głupio mi było dziś iść do Profesora i przekładać korki, ale nie wytrzymałabym, naprawdę. Rano ledwo co podniosłam się z łóżka, cudem udało mi się w 15 minut zebrać do szkoły i co najważniejsze zdąrzyć. Jutro sprawdzian z Fizy, mimo wszystko podoba mi się "Prąd" . Od lekarza lecimy z Mamą na miasto załatwić kilka spraw, no i ja z tego porannego zamieszania zapomniałam, że mój zeszyt od Fizy spokojnie, leży sobie u Madzi w plecaczku, a nie na mojej półce z książkami, podobnie sprawa się ma z zeszytem do polaka, który nocuje od jakiegoś tygodnia u Kaśki
. To się nazywa pamięć i przywiązanie do przedmiotu ,co nie
Nie dość wszystkiego bredze głupoty, ta notka wcale nie trzyma się "kupy"
.
OKPrzejdźmy teraz do sprawy najważniejszej, czyli moich refleksji
. Podczas dzisiejszego powrotu ze szkoły biłam się z myślami, co dalej ze mną
Co dalej z tą matmą
Z dietą
Doszłam do wniosku, że tyle razy innym pokazałam, udowodniłam i nie mogę tym razem zawieść siebie i moich bliskich. Nawet wymyśliłam swój aforyzm
,a brzmi on tak : Ze mną się nie wygrywa, ze mną można tylko przegrać. Wiem, że to brzmi strasznie narcystycznie, ale jakoś wierze w moc tych słów. Jestem uparciuchem, każdy to o mnie powie, łatwo nie ustępuję, zwłaszcza gdy chodzi o moją przyszłość. Kiedy jest mowa o sprawach w mniejszym stopniu dotycząca mnie, a w większym ogółu ludzi szybko idę na kompromisy, bo nie cierpie podejmować decyzji o dużym stopniu ryzyka, no i oczywiście kimś rządzić
. Dlatego nie poddam się, ani pod względem szkoły, ani pod względem diety, ani pod względem mojej strefy prywatnej
NIGDY
Nie zepsuję swojej przyszłości, nie odpuszcze moim marzeniom i nie dam sobie odebrać faceta. Taka już jestem i będę walczyć do ostatniego tchu
. Jeśli pomimo ciężki starań, nie uda mi się to trudno, ale na pewno coś z mojej walki mi zostanie, jeśli nie siła i moc, to wspomnienia, na których będę budować dalsze moje życie.
Mam nadzieję, że data 5.06.2012 r będzie przełomową, gdyż to dziś postanawiam się zmienić, być bardziej konsekwentną w realizacji moich marzeń. Bo przecież jeśli teraz ich nie spełnię, to kiedy
Moje CELE to
* Poprawić Matematykę
* Poprawić Fizykę
* Poprawić Chemię
* Osiągnąć średnią ocen na koniec II klasy LO 4.62
* Do 16.06.2012 schudnąć do wagi 62 kg ( max.65 kg)
Tak, jak napisałam walczyć będę, nie odpuszczę, choćby stale wracające zawroty w głowie miały odbierać mi resztki sił, to podniosę się i dalej nie odpuszczę, bo wiem, że mam w sobie tę siłę, tylko często gdzieś jest Ona we mnie tłamszona, przykrywana przez różne obawy i kompleksy. Dlatego postanawiam z nimi walczyć i osiągać marzenia . Liczę się też z ciężkimi chwilami, dlatego chciałabym sobie życzyć, aby w ciężkich chwilach powracać do tej notki i regenerować pozytywne myślenie i siły
PS Dodaję moje aktualne zdjęcie z dzisiaj. Jak widać waga 72 kg przy wzroście 170 cm.
Brekfast : One Cup of black coffee + One teaspoon of sugar
Dinner : One Chicken breast + 1 big fruit ( grapefruit)
Supper : 10 slices of chicken ham
+ 2 liters of liquids
+ 70 bellies exercises
Użytkownik eley
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.