zycie zaczyna mnie zabijać jak kolwiek paradoksalnie to brzmi. Widze, jak cierpisz kazdego dnia i tak samo kazdego dnia staram sie udawać ze wszystko jest w porządku. Gorzej, gdy naiwność chowa się do kieszeni i w taką noc jak te musze spojrzeć prawdzie w oczy - sama.
Ból to jest coś z czym sobie nie radzę, jestem mistrzem w rozmyslaniu, rozgrzebywaniu, analizowaniu, moge tak dniami i nocami rozpamiętywać zagdki meandrów swojego życia.
Jestem osobą ciężką do życia. Pragne 100% pewności i poczucia miłości, bezpieczeństwa. Dajac siebie chce też drugiego człowieka, moze to egoistyczne, nie ważne.
Jesli mialabym podsumowac co dał mi poprzedni rok ?
Przyniosl mi twoja chorobe. Wystko inne schodzi na bok.
Co da ten rok ? - zdrowie ? nie wiem.
zabierze mi Ciebie ?
Wiesz tato, nigdy nie mielismy ze soba dobrego kontaktu, ale tez nigdy nie byl on zly. Żylismy cale zycie obok siebie. Czy tak powinno byc ? Pewnie nie. Może dlatego nie jestem w stanie ulozyc sobie tego zasranego życia. Może dlatego ze nikt z was nigdy nie darzył mnie szacunkiem.
Żałośnie walcze o uznanie i szacunek, udawadniając kazdego dnia cos wam, nie sobie. Te wszystkie czerwone paski, matura, studa, to wszystko po to, żeby zrobic na tobie wrażenie mamo. Chociaz i tak w sumie nigdy mi sie nie udało.
A jesli chodzi o Ciebie Panie W. Odkad Cie poznalam - te 8 lat temu. Wszystko bylo dla Ciebie. Nawet JA. Bywało różnie, ale zawsze bylam. Mimo że pare rzeczy spierdoliliśmy (nazywając rzeczy po imieniu) byłam.
czy teraz jest czas kiedy bede dla siebie?
Patrze na ludzi kazdego dnia, widze ludzi którzy całkowicie sie zagubili. widze ludzi ktorzy borykaja sie z problemami codziennosci. ale nie widze w tym siebie. jestem gdzies z boku i boje sie. boje sie ze mnie to pochlonie, zabierze mi to co jeszcze sie wsrodku tli.
nie oddam.
spierdalać