mam lustrzanę na tydzień to cykam zdjęcia (kto chce sesje? haha),
wszystkiemu co popadnie. a to jest akurat moje zimowe drzewko.
Ogólnie to nie był za przyjemny weekend. Pożegnałam mojego przyjaciela,
z którym się wychowałam. Którego wiozłam na kolanach z Warszawy,
po tym jak go kupiliśmy. Który mnie pocieszał, kiedy mi było przykro.
Tylko on to potrafił robić bez słów i tylko on był w stanie mnie pocieszyć.
Nie wiem kto teraz poprawi mi humor jak go nie ma, przed nim wielu próbowało - nieskutecznie.
I mówią że życie toczy się dalej. Jak na razie tego nie czuję, po prostu
sobie teraz wegetuję. Jem, siedzę, śpię. I tak ciągle. Czasem coś w TV
obejrzę ale i tak humor spaprany.
Nie wiem jak dam radę to przeżyć. A może i nie dam ? Cóż, niektórzy by
się pewnie ucieszyli.