chciałam coś napisać, ubrać swoje emocje i uczucia w słowa, ale nie potrafię. Na wspomnienie Jego przymrużonych oczu i ironicznego uśmiechu ręce trzęsą mi się do tego stopnia, że nie mogę utrzymać kubka z herbatą. Nie radzę sobie. Najzwyczajniej w świecie sobie nie radzę. Nie ma większej straty czasu niż czekanie. Jakby nie było czekamy przecież nieustannie. Na autobus, na herbatę, na ulubiony film, na poszczególne osoby. Czekamy stojąc w korku w centrum miasta, w kolejce w sklepie, na poczcie, czego tak nie lubisz, aż wystygnie zupa, aż skończą się reklamy. Czekamy na lato, słońce, śnieg i deszcz, lepszą pogodę, święta, na ciasto z piekarnika, na wakacje i na weekend. Na lepsze czasy i w końcu na przyjaźń, gwiazdkę z nieba i miłość... kiedyś jednak obudzimy się za starzy, za brzydcy, zbyt wycieńczeni, za słabi, zbyt wypalni, za mało kreatywni, pozbawieni ambicji i chęci na jakiekolwiek minimum...
nie chcę czekać.
ale mogę. i potrafię. i nie wiem już nic. i chcę.