Bardzo dziękuję za śliczne słowa pod ostatnią notką, miło mnie zaskoczyłyście. Aczkolwiek ja wciąż tak nie uważam, lecz przyjemnie było to czytać. A więc tak dzień zaczął się masakrycznie, z powodu budzika o piątej nad ranem. Ale jak chce się zdać, to musi się chodzić do szkoły. A więc tak przeleciało i nawet całkiem w porządku, oprócz kartkówki z matematyki którą wydaje mi się zawaliłam po całości i kartkówce z Hiszpańskiego, a chciałam piątkę na koniec. Z dietą, nie pytajcie. Próbuje powoli odzwyczajać swoje stare nawyki ale załamuję się. Mój ojciec wyjechał, pracuje jako kierowca, moją mamę zwolnili z pracy i nie oszukując się nie przelewa nam się dobrze. Nie mogę pozwolić sobie na ciemny chleb i bułki, najlepszą szynkę czy dietetyczne obiady bo po prostu mnie na to nie stać. Wiem, że tak na prawdę to jakaś tam wymówka ale gdy przychodzę głodna ze szkoły i bym coś zjadła, oczywiście myślę, że może będzie jakaś rybka na parze albo coś ale zazwyczaj sa to same kaloryczne rzeczy na 'odwal' się. Przepraszam, ale nic na to nie poradzę. Chociaż się staram.