Czym jest właściwie miłość? Jak ją tak naprawdę rozpoznać? Kiedy niechęć do samotności się kończy a zaczyna miłość w związku z potrzebą przebywania z kimś? Czy ta potrzeba jest szczerą potrzebą czy tylko iluzją?
Czy jestem złym człowiekiem, bo samotność mnie przerasta? Nie umiem być sama. Po jakimś czasie oczekuję więcej i bardziej, a moje sflustrowanie, że się nie dzieje jak ja chcę jest nie do zniesienia.
A może nie wystarczająco lubię samą siebie dlatego wypełniam weekend kimś przy kim czuję się dobrze? Może, żeby polubić siebie zawsze muszę mieć kogoś kto mnie dowartościuje?
Strasznie to smutne. Strasznie ja jestem smutna.