Oto widok z mojego okna. Cudowny odpoczynek od kościoła zasłonietego krzyzem mającym ambicje byc suwalska wieżą Eiffela. W czasię gdy cudownie nie pada, nie leje, nie siąpi ani nie zacina mozna napawac sie tym widokiem i koić zbolałe oczęta, ktore zostały przekarmione widokami wieżowców, blokowisk i napisów "Stonka, codziennie niskie ceny". Ja i 4 sciany mojego pokoju, ja i moje okno, ja i moj widok z okna, ja i moj konsupcjonizm buszujaco-szperacjący, ja i moje niepokoje. Byłam dzisiaj naturalną, odswiętna tradycją na cotygodniowym niedzielnym pchlim targu. To nie shopping, to winylling z ambicjami. Uwielbiam oglądac starocie, wmieszac się w ten kolorowy, roznojęzyczny tłum, wsiaknąc miedzy kobiety w czadorach, hidżabach, w między Angielki, w między Azjatki, oglądac, nasiakac, szperac, sluchac, targowac się. To jedyny momemnt gdy zakupy sa dla mnie bezbolesne. O dzieki Tobie losie za car booty!
Tak Kurczę, precle w dłoni, maszerujemy. Mialas rację, wszytsko ma swoj czas, do wszytskiego mam prawo, wszytsko jest dobre, bo wszystko jest moje, ze mnie. Wszytsko jest takie jak byc powinno. Wszytsko ma swoja kolej rzeczy. Przeporsiłam się z kultura Indii. Indie, moja miłosc, a w powietrzu unosi sie zapach curry. Indie, moja basn, Indie, moja future :)
Moim prawem moralnym jest podazac za swoimi pragnieniami. Wiec preclem zagryzam glod milosci i ide.
Ide teraz.