Zajebiście, jeszcze tylko jeden dzień wolności... Ale przeżyjemy, musimy.
Wszystko już się powoli układa, nie mam powodu do zmartwienia, wierzę, że będzie dobrze. Na Piotra już nie czekam, to był jego wybór, a ja go uszanuję. Pomimo, że on nie uszanował mnie podczas naszego rozstania. Czas leczy rany? Hmmm... Chyba jest w tym jakaś logika, skoro nie płaczę już na dźwięk jego imienia, oglądając zdjęcia i wspominając to, co było. W gruncie rzeczy to było trochę chore, a ja dopiero teraz to dostrzegam.
Jeszcze będzie dobrze nie teraz, ale w końcu wyjdę z tego dołka. Może dłoń poda mi wtedy ON?