Stało się to, co miało się stać już dawno. W niedzielę, 31 lipca o godzinie 22.53 zawalił się mój jako tako poukładany świat. Moje serce rozpadło się na milion kawałków. Straciłam wiarę w człowieka. Nie potrafię zrozumieć tego, że z dnia na dzień stałam się dla niego nikim. Nie mamy już o czym rozmawiać, oczywiście w jego mniemaniu. I te magiczne słowa "zostańmy przyjaciółmi, dajmy sobie czas". Może jestem głupia, durna i nienormalna, ale będę na niego czekać, może nasz czas w końcu nadejdzie...