Andrea Barzagli, a zarazem mój ulubieniec od którego zaczęła się
cała moja przygoda z Juve, obchodzi dzisiaj swoje 36 urodziny.
Wszystkiego najlepszego dla tego pana, żadnych kontuzji, dobrej
formy jak najdłużej się da i nie prędkiego odejścia na emeryturę.
Gola w jutrzejszym meczu z Monaco no i żyj nam chłopie 100 lat!
W skrócie co i jak było przez ostatnie dni. Wesele kuzynki było
fajnie, mimo tego, że za weselami to ja nie przepadam. Zwyczajnie
się na nich nudzę i nie wiem co robić. Ślub w kościele zleciał dość
szybko, potem szybko z powrotem do Dworu nad Bugiem, gdzie
spaliśmy i było wesele. Większość przesiedziałam przy stole, wódka
i śledzik tak bardzo dobre. Siostra młodej i młody wyciągali mnie do
tańca, ale to nie moje klimaty i szłam, by mieć spokój i móc w
spokoju obserwować całą zabawę. O 1 miałam już dość, pożegnałam
się z młodymi i spać. Na drugi dzień przejazd do innego lokum, dobrze
że prowadziła Ania, bo inaczej Marcin by sprzątał swoją cudowną
Toyotę. Potem poprawiny a wieczorem mecz Monaco vs Juventus.
Tak, targałam laptopa przez pół Polski, żeby obejrzeć mecz. Można?
Można. Stara Dama wygrała 2:0 po golach Higuaina. Grali całkiem
fajnie, oby tak dalej. Potrójna Korona byłaby pięknym sukcesem..
4 maja z rana zawieziono nas do Lublina na autobus, gdzie jeden nas
nie zabrał i musiałyśmy z mamą czekać na kolejny, ale za to tacy
kierowcy byli, że śmiałam się z nich i ich tekstów całą drogę do
Warszawy. Potem 7 minut na przesiadkę na autobus do Pasłęka i w
końcu do domu. Dni zleciały, w piątek piliśmy razem u Neli, w sobotę
zrobiliśmy grilla u Fuba w domu, a wieczorem obejrzałam Derby Turynu,
czyli Juventus vs Torino. Juve za dobrego meczu nie zagrało i mecz
ostatecznie zakończył się remisem po golu Higuaina. Gonzalo ma moc.
A uczelnia.. w sobotę pojechałam na basen i zaraz wróciłam, bo nasza
uczelnia jest tak gówniana, poleciała sobie w ciula i basen będzie kij
wie kiedy, baba od tego jakaś psychiczna. Jadę wziąć zwolnienie od
ortopedy, bo wole to niż użeranie się z nią. Nie chciało mi się czekać
kilku godzin na kolejne wykłady, to wróciłam do domu i pojechałam
dopiero w niedzielę rano na Kinezyterapię. Nic nie ogarniam, żałuję,
że poszłam na takie studia, chyba mózg mi zamienili jak stwierdziłam,
że pójdę na fizjoterapię. Było kontynuować bezpieczeństwo, no ale
człowiek głupi jest. Nie wiem jak ja tu przeżyję, nie wiem.. ehhh..
Dzisiaj pierwszy dzień kolejnych pratyk, jakoś przeżyłam. Jeszcze
232 godziny z 240 i koniec.
Bang!