Jeśli ktoś nigdy nie miał psa, nie wie, jak to jest przy jedzeniu i
przy jego przyrządzaniu. Na zdjęciu przebywający u nas wtedy
Pędzel, pies sąsiadek no i mój Kuba znany również jako Gruby.
Z czworonogami na posterunku spokojnie w kuchni nie będzie.
Jakość zdjęcia powala, ale mama zdjęć robić niestety nie umie..
No a wracając do piątku. Mecz Rumunia vs Polska bardzo dobrze
się oglądało. Chłopacy grali całkiem fajnie, strzelili piękne trzy
gole. Grosicki petarda pod poprzeczkę, Lewy na dalszy słupek a
potem karny. Ładnie odpowiedział tym małpom za rzucenie w
niego petardą. Osobiście myślałam, że wejdę w TV z nerwów..
Sobota była całkiem przyjemna. Na dzień dobry Pierwsza Pomoc,
resuscytacja, obsługiwanie AED czy jak to tam się zwało i jakoś
godzinę szybciej skończyliśmy. A więc razem z Justyną, Wiktorią
i Martyną skorzytsałyśmy z okazji i pojechałyśmy na śniadanie
do McDonalda. Następnie Pedagogika, na której myślałam, że
zasnę. Babka nudzi, to ogółem jest nudne i nie wiem ma co i po
co nam to. Dobrze, że chociaż z Martyną śmieszki robiłyśmy z
siebie, z tyłu Kajetan z Marcinem z wykładu, a Remigiusz w
kółko przeklinał i nie mógł usiedzieć w miejscu. No i tak jak
planowaliśmy, od razu po zajęciach pojechaliśmy na starówkę
do Da Vinci, co by się integrować. Fajnie, że na jakieś 26 czy 27
osób na roku było nas 15 i każdy opowiedział coś o sobie, razem
pogadaliśmy i zjedliśmy. O 17 jakoś skończyliśmy, więc szybko
do domu, kąpanie się, ogarnianie, przebieranie i na 20 kierunek
Parlament. 18 Brandona bardzo udana, dobre jedzenie, dobra
atmosfera. Minus dla klubu za muzykę, bo to, co leciało do 23
nie nadawało się do tańczenia. Dopiero potem poleciały kawałki,
które wprawiły wszystkich w ruch. Do domu razem z Alą jakoś
po 1 poszłyśmy, bo ja rano na uczelnie a ta do pracy. To nic, że
w sumie dopiero grubo po 2 poszłam spać. A rano jak o 6:30
budzik zadzwonił, to dopiero po 7 ściągnęłam swoje zwłoki z
łóżka. Szybkie ogarnianie się, śniadanie i przed 9 na uczelnię..
a wykłady wcale nie były na 8 rano. Dotarłam na dalszą część
Pedagogiki, spałam na siedząco, łeb mnie bolał.. dobrze, że
wzięłam ze sobą słuchawki, to chociaż muzyką się budziłam.
Następnie 5 godzin wolnego do wf, więc razem z Agnieszką i
Justyną pojechałam na Ogrody. Pochodziłyśmy po sklepach,
miałam kupić sobie jedną rzecz.. wróciłam z trzema, jak to ja.
Świąteczny sweterek, dwie bluzki.. na jakiś czas mi starczy.
Potem szamka w Silver Dragon, czekanie na Martynę i jakoś
o 15 pojechałyśmy pod Technikum Mechaniczym miejsca
szukać. Auto zaparkowane, poszłyśmy do środka przebrać się.
Okazało się, że wf nie obowiązkowy, ale byliśmy pierwszą
grupą która w ogóle przyszła i się nawet przebrała. Ogółem
jakoś już drugi raz słyszymy, że fajnie wszystko robimy i tak
dalej. Pigrałyśmy godzinę w ping-ponga, pośmiałyśmy się i
pogadałyśmy i do domu. Jak wróciłam tyle co chwilę przed TV
posiedziałam, wyszłam z psem i jak wróciłam, tak zasnęłam.
O 22 zasnęłam a przed 10 wstałam.. i powiedzmy, że się
wyspałam. Zjadłam śniadanie, ogarnęłam się i pojechałam do
banku dowieść dokumenty.. a bankomat zjad mi kartę! Grrr..
Wściekłam się, powiedziałam im w banku co i jak. Pocieszyli
mnie chociaż faktem, że karta od razu została zablokowana i
że przyślą mi nową. Pojechałam wypłacić kasę na dowód
osobisty do ich oddziału w Polo, bo tam jedna kasa otwarta,
a kolejka przez 20 minut była taka sama. Przy okazji zrobiłam
zakupy. Potem dziadkowie przywieźli mi obiad, nalaliśmy z
dziadkiem płynu do spryskiwaczy u mnie w aucie, bo od 2 dni
mi piszczała kontrolka. To nic, że płynu tam jeszcze w kij było.
Idę zaraz z psem na spacer, no a o 20:45 kolejny mecz, czyli
Polska vs Słowenia. Towarzyski.. zapewne bez cudów.
Bang!